Wyszukaj na stronie

Po ostatniej wpadce w meczu z przeciętną ekipą Okęcia, piłkarze trenera Stefana Liszewskiego zrehabilitowali się w sobotę, 24 października, pokonując zdecydowanie wicelidera z Płońska.
Po raz kolejny okazało się, że naszych graczy nie trzeba specjalnie motywować ani mobilizować przed meczami z czołówką ligi.
Podobnie jak przed meczami z Hutnikiem i Przasnyszem, trener Liszewski nie mógł w sobotę skorzystać z wszystkich zawodników. Zabrakło Mariusza Szajczyka, za kartki pauzował Hubert Dolewski. W pierwszym składzie wybiegł więc Adrian Parobczyk, dla tego 17-latka był to pierwszy mecz w wyjściowym składzie I zespołu. Należy podkreślić, że zagrał bardzo poprawne spotkanie.
Mecz był jednostronnym widowiskiem. Tylko w początkowych minutach goście byli częściej na połowie rywali i wyglądało na to, że chcą szybko strzelić bramkę, by uspokoić grę. Z każdą minutą do głosu coraz wyraźniej dochodzili gospodarze. W 17. minucie, po rzucie rożnym, główkował Łukasz Kowalczyk, piłka w ogromnym zamieszaniu została wybita z okolic  bramki, a nasi gracze reklamowali, że przekroczyła linię bramkową. Arbiter główny pozostał jednak niewzruszony. Trzy minuty później z rzutu wolnego strzelał Adrian Dąbrowski. Wydawało się, że piłka zmierza w kierunku dalszego słupka, niestety, trzy metry przed bramką piłka trafiła w Alana Wróbla. Wykorzystując mokrą piłkę i dość grząską murawę, strzału z dystansu próbował Szymon Chalski, ale piłka minęła o pół metra bramkę. Przełomowa dla losów spotkania okazała się 25. minuta. Wtedy to gospodarze po raz pierwszy „ukąsili” rywali. Na 40. metrze piłkę źle przyjął jeden z płońszczan, wykorzystał to Łukasz Kowalczyk, uderzając od razu. Błąd popełnił fatalnie ustawiony bramkarz rywali i po chwili piłka zatrzepotała w siatce, a Kowalczyk zdobył jedną z najładniejszych bramek rundy jesiennej IV ligi. Trzy minuty później goście otrzymali kolejny cios. Po rzucie rożnym piłkę szybko wybił Lech, Kowalczyk przepchnął się z silniejszym rywalem, wystawił piłkę do nadbiegającego Adriana Dąbrowskiego, który na raty pokonał bramkarza Tęczy. Wyraźnie podłamani przyjezdni już do końca meczu nie stworzyli sobie ani jednej klarownej sytuacji. Natomiast wyszkowianie nie spuszczali z tonu, m.in. Kowalczyk z 10 metrów strzelił w bramkarza, a po chwili po rzucie rożnym bramkarz wybijał piłkę z linii bramkowej.
Druga odsłona nie przyniosła zmiany obrazu gry. Nadal stroną dominującą byli piłkarze Bugu. W 55. minucie Jarek Wyszyński z bliska trafił w bramkarza, a dobitka Szymka Chalskiego zatrzymała się na poprzeczce. Minutę później głową uderzał Rafał Gajowniczek i bramkarz z najwyższym trudem odbił piłkę na rzut rożny. Drugiej bramki szukał również Dąbrowski. Po strzale z 22 metrów bramkarz musiał ratować się wybiciem piłki. Ostatni cios rywalom zadał Wyszyński. Kapitan wyszkowian dzięki technicznemu uderzeniu z 16  metrów umieścił piłkę tuż przy dalszym słupku bramki. Do końca meczu wyszkowianie całkowicie kontrolowali przebieg wydarzeń, a z ich kontr powinny paść co najmniej 2 gole.
Bug – Tęcza Płońsk 3:0 (2:0) Bug: T. Lech, R. Szreiber, M. Demich, A. Wróbel, D. Gawęda, A. Dąbrowski,  Sz. Chalski, J. Wyszyński (k), A. Parobczyk (68. J. Stęszewski), R. Gajowniczek (74. P. Rogalski), Ł. Kowalczyk (83 K. Gerek).
Sędziowali: P. Jastrzębski oraz K. Borkowski i M. Protasewicz (wszyscy W.S. Siedlce).
Widzów: ok. 350.
Następne spotkanie Bug rozegra w Ciechanowie, 7 listopada o godz. 14.

Wróć do listy artykulów z tego wydania