SOMIANKA: Sprawa bociana
Jak pomóc bocianowi, który z powodu kontuzji nie odleciał do ciepłych krajów? Taki problem miał rolnik z Płud Starych, który zobaczył w sobotę rano chodzącego po polu ptaka ze złamanym skrzydłem. Prawdopodobnie bociana czeka śmierć, chyba że w sobie znajdzie dość sił, by odlecieć. Na pomoc z zewnątrz liczyć raczej nie może.
Pan Mariusz z Płud Starych, który w minioną sobotę rano zauważył ptaka chodzącego po polu, chciał mu pomóc. Po kilku bezskutecznych telefonach do różnych instytucji zdecydował się zadzwonić do redakcji z prośbą o pomoc.
- Nie mam się do kogo zwrócić – mówił - bo weterynarz w Somiance ma dziś wolne, a nie wiem, czy i tak zdecydowałby się przybyć.
Potem razem szukaliśmy kogoś, kto zainteresowałby się ptakiem.
Zaczęliśmy od wyszkowskich weterynarzy. W gabinecie Andrzeja Świętonia usłyszeliśmy: - Był taki przypadek w tamtym roku, ale w tym nie mamy miejsca ani warunków, żeby ptaka przetrzymać. Radzę poprosić straż miejską, może pomogą odwieźć go do warszawskiego zoo.
W siedzibie straży miejskiej pokój zamknięty, strażnicy właśnie patrolowali miasto. Kiedy udało nam się wreszcie kogoś zastać, polecono nam kontakt z komendantem. Strażnicy już parę razy eskortowali chore łabędzie i bociany do Warszawy. Jednak komendant Mirosław Wysocki też rozłożył ręce: - Nie możemy pomóc, bo to nie nasz teren.
Najbliższe schronisko dla ptaków mieści się w Mostówce. Po kilku nieudanych próbach (telefon poza zasięgiem) dodzwoniliśmy się wreszcie do ośrodka rehabilitacyjnego fundacji Aviangarda Waldemara Krasowskiego. I nie usłyszeliśmy nic pocieszającego: - Bociany, które nie odleciały z całym stadem, są skazane na zimowanie w kraju, np. w fermie drobiowej. W tej sprawie jesteście skazani na spychologię, bo nikt nie będzie chciał przyjechać i wziąć ptaka. My co prawda jeździmy i wyłapujemy, ale… tylko ptaki drapieżne, a bocian to ptak brodzący. Radzę samemu go złapać i zawieźć do „Ptasiego Azylu” przy warszawskim ogrodzie zoologicznym – poradzono nam.
Niestety, była sobota i telefon do „Ptasiego Azylu”, jaki udało nam się znaleźć, milczał.
W gabinecie weterynaryjnym, Stefana Smolińskiego uzyskaliśmy kilka wskazówek. – Coś musiało być nie tak z nim, skoro go inne bociany wykluczyły. Ja nie mogę przyjąć ptaka, w ogóle weterynarze tutaj chyba nie pomogą, ale dam telefony do schronisk dla ptaków w okolicach Wyszkowa.
Dodzwoniliśmy się do Zespołu Parków Krajobrazowych w Otwocku. Ptaka chętnie przyjmą, ale trzeba go dowieźć. Natomiast ośrodek w Garnku gm. Ceranów był nieczynny.
Weterynarz Magdalena Frąckiewicz-Bonicka nie chciała pomóc: - Co pan sobie wyobraża, że my za darmo będziemy łapali ptaka – usłyszeliśmy - leczyli z własnych pieniędzy? To nie jest zadanie dla weterynarza. Trzeba go złapać samemu.
- Może, gdybym go zabił - nasz czytelnik, który znalazł bociana, irytował się coraz bardziej - to ktoś by się tym zainteresował.
Finał historii? Pan Mariusz był już gotów sam zawieźć zwierzę do zoo. Ale bocian, kiedy próbował go złapać, poderwał się i odfrunął w kierunku lasu. Cudowne ozdrowienie? Raczej nie. Jeśli więc ktoś w okolicach Somianki napotka bociana, może mu pomóc, ale… licząc tylko na siebie...
Bartłomiej Zdanowicz
Komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami internautów. Redakcja Nowego Wyszkowiaka nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Redakcja zastrzega sobie możliwość przeredagowywania fragmentów komentarzy w sposób nie zmieniający ich przekazu, a w szczególnych przypadkach usuwania fragmentów lub całych komentarzy. Nie będziemy publikować opinii, które są wulgarne, obraźliwe, naruszające zasady współżycia społecznego, zawierają adresy www i e-mail oraz dane osobowe i teleadresowe, obrażają osoby publiczne, obrażają inne osoby uczestniczące w dyskusji, mogą łamać prawa autorskie, nie są zgodne z tematem komentowanego artykułu.
2009-11-27 17:52
~tu bocian
wet.Frackiewicz- Bonicka ?
powinna pani sie wstydzić , bo szczęście to bocian.
2009-11-26 18:12
~ekolog
A co na to wszystko Pan Sekretarz/ten z powiatu/?
2009-11-26 04:07
~milosnik zwierzat
Oburzona jestem znieczulica i checia pomocy opuszczonemu bocianowi.To nie kto inny,ale osoby do ktorych zglaszano sie o pomoc,powinny w tej kwestii zadzialac,Zachowanie i zlekcewazenie tej sprawy przez wet.Frackiewicz- Bonicka,utwierdza nas w przekonaniu,ze czlowiek, ktory jest obojetny na los zwierzat,pomylil sie z wyborem zawodu.Taki gabinet omijajmy,niech naszymi czworonoznymi bracmi w razie potrzeby,zajma sie lekarze wet. ktorzy oprocz dobrej wiedzy maja PRZEDE WSZYSTKIM SERCE. Wyrazy serdecznosci i uznania dla lek.wet.Pana Smolinskiego za nie zlekcewazenie problemu i checi pomocy.Od wielu lat korzystam z pomocy dr.Smolinskiego dla moich zwierzat i oceniam Jego fachowosc i skutecznosc w diagnozowaniu na bardzo wysokim poziomie.