Strona główna
Galeria Kontakt Ogłoszenia
Historia Ziemia
Wyszukaj na stronie


RZĄŚNIK: Jestem gospodarzem gminy
Jak wspomina pan I kadencję samorządu?
Od 1 grudnia 1986 roku byłem naczelnikiem gminy. Ustawa o samorządzie ukazała się 8 marca 1990 roku, 27 maja odbyły się pierwsze wybory samorządowe. Ustawę przygotowali profesorowie Stępień, Regulski i Kulesza. Powiedziałbym, że na owe czasy była to dobra ustawa, tylko później wykonanie..., ale to zupełnie już co innego. Samorządy stały się samodzielne, samofinansujące i nabyły osobowość prawną.
Jak to się stało, że pan został wójtem?
Odbyło się pierwsze posiedzenie rady. Zgłosiłem swoją kandydaturę na wójta.
Sam się pan zgłosił?
Nie pamiętam tego, ale na sesji wyłoniono mi kontrkandydata.
Kto nim był?
Obecny zastępca i sekretarz gminy, pan Kołakowski. Radnych było 18, a w głosowaniu 12:6 dla mnie. Bardzo spodobał mi się wtedy pierwszy gest mojego przeciwnika, który podszedł i powiedział: „Gratuluję panu”.
I pomyślał pan: „Zrobię go sekretarzem gminy”.
Nie, jeszcze do sekretarza to było ho, ho. Sekretarzem była pani Koch (obecnie skarbnik gminy – red.).
Czy wcześniej się znaliście z panem Kołakowskim?
Nie znaliśmy się, bo Kołakowski pracował w byłym PGR-ze. W Rząśniku byłem nowym człowiekiem, niecałe 4 lata (sprawowania funkcji naczelnika – red.) to za mało, żeby znać, żeby poznać, żeby czuć, aczkolwiek jednak to mi otworzyło oczy na ludzi, a to jest ważna rzecz.
Wróćmy jeszcze do początków pierwszej kadencji.
Miałem trudną pierwszą kadencję. Traktowano mnie jako komucha. Wybory w okręgu w Porządziu zostały zakwestionowane, więc zostały powtórzone. W ich wyniku wybrana już  przewodnicząca rady musiała zrezygnować, bo nie została wybrana na radną. I wtedy przewodniczącym rady został wybrany właśnie pan Kołakowski. Był dwie kadencje przewodniczącym.
Mówił pan, że uważano pana za komucha?
Tak i od razu pojawiła się bardzo silna opozycja, która nie zawsze merytorycznie, ale dla zasady krytykowała. Złośliwcy to nawet mówili: „Jak coś chcesz, to powiedz, że nie chcesz, wtedy oni będą chcieli”.
Czy od początku miał pan wizję rozwoju gminy?
Właściwie wszystko było wiadomo dopiero od 1991 roku. Ale co tu robić? Szkoły nie ma, urzędu, wodociągów, dróg, kanalizacji nie ma. W zasadzie mogę powiedzieć, że w Rząśniku zastałem NIC.  Pierwszy wydatek inwestycyjny, który zadziałał, to był basen dla dzieci. Z terenu gm. Rząśnik już żadne dziecko się nie utopiło. W międzyczasie robiliśmy drogi, rozpoczęto  budowę  wodociągów i kanalizacji.
A potem szkoły i urząd?
Nie, o urzędzie nie było wtedy mowy. Szkoły, drogi, kanalizację, bo wyniknęło to z dyskusji ze społeczeństwem.
To dyskutował pan ze społeczeństwem? Raczej jest pan odbierany jako despota.
Złośliwcy mogą tak mówić, mają ku temu prawo. Ja sam wiem, że mam wadę, ale wierzę w  to że, jak pani ode mnie z pokoju wyjdzie, to jakikolwiek temat pani ruszy, będzie pani wiedziała, co robić dalej. Ja się nie boję krytyki ona też ma swoje prawa.
Ale nie lubi pan krytyki.
Lubię, tylko merytoryczną, ale jak jest przesadna, nieprawidłowa, niesłuszna...
Jak może być krytyka prawidłowa i słuszna?
A podam przykład. Budują most, to w gm. Długosiodło, a jak most zepsuty, to w gm. Rząśnik. Objazdy teraz są robione, to przez gminę Rząśnik. I tak to wygląda. Gdzie pocztę okradli? W Porębie. Ale Poręba to w gm. Brańszczyk, napiszmy, że w Rząśniku.
Pan mówi o prasie, a mnie chodzi o opozycję. Sam pan powiedział, że w I kadencji była silna opozycja, a teraz nie ma opozycji.
Teraz nie ma, ale opozycja była tego rodzaju, że wszystko, co się zrobiło, było złe.
Ale wtedy we wszystkich samorządach istniała grupa radnych, która krytykowała. I to wcale nie jest złe, bo pokazuje inny punkt widzenia.
Ja w swoim działaniu prezentowałem taką zasadę: mówię i tego bronię, a jeśli ktoś mnie przekonał to zmieniałem swoje stanowisko w tej sprawie.
A zdarzało się to?
Tak i zawsze wtedy potrafiłem zmienić zdanie.
Kto pana przekonał, by zmienił pan swoje zdanie?
Choćby te głośne popioły, ja nazywam to mieszanka żużlowo-popiołowa na drogi. Przekonano mnie, że zaniechałem dostawy tego chociaż było to niezasadne.
Co było dla pana najtrudniejsze w I kadencji?
Te wszystkie nowe rzeczy. Prawa trzeba się było uczyć. Uchwały rady gminy często były poprawiane, radcowie prawni wtedy byli albo nie. W moje gminie nie było radcy.
A do tego te podejrzenia i co się zrobiło, to źle...
Może ludzie chcieli poczuć, że mogą decydować i w ten sposób to okazywali?
To rzeczywiście było widać. Ludzie poczuli się częścią, która może decydować, bo wybrali radnego, wybrali swoich przedstawicieli – sołtysów. Wcale nie musimy mieć jednakowego zdania wszyscy, bo to by było bardzo źle. I owszem opozycji trzeba słuchać.
I to się pewnie dzieje na komisjach, bo na sesjach dyskusji nie słychać.
Sesje muszą być przygotowane, choć zdarza się, że i na sesji radny zabiera głos, szczególnie kiedy jest prasa.
Jak zapadają decyzje w gminie?
Trzy pierwsze kadencje były podobne. Ja przedstawiałem, jakie mamy możliwości finansowe, ile zostało jeszcze do rozdysponowania. I pytałem, co z tym zrobić? Konstruktywnym ciałem był wtedy 7-osobowy zarząd, na czele którego stał wójt, ale na komisjach szły targi. Nie wszyscy byli zadowoleni i wyciągali to na sesjach. I zaczynała się nowa dyskusja. Radny mówi: „Panie wójcie, ja głosowałem, ale tę drogę powinien pan nareperować”. I wójt, i zarząd stoją pod presją: „Jak nie zrobię drogi, to następnym razem nie zagłosuje”. A były takie sprawy, że liczył się ten jeden głosik. Zdarzało się, że zarząd bezpośrednio, a wójt pośrednio był tym zakładnikiem.
A druga kadencja?
Na drugą kadencję nie miałem kontrkandydata. Wybory wójta zrobiliśmy w szkole w Porządziu. Chociaż radnych było 18, to i opozycja, i ja mieliśmy po 10 radnych. Nie wpuszczali więc radnych na sesję, która miała wybrać wójta. W końcu weszło 11 radnych, później 12. wszedł. Ojciec syna zaciągnął, bo miał inne zdanie od opozycji, ale się trochę wahał. Opozycja nie zgłosiła kandydata, bo już było przesądzone, że wygram.  Ci, co weszli, byli za mną. Pojawiły się zastrzeżenia, że ktoś tam, coś tam. Mało tego, pojawiły się ulotki, programy, jakie to opozycja ma zadania, wszystko bardzo złośliwe wobec mnie.
Chcieli, żeby znowu kandydatem był Karol Kołakowski?
Nie wchodziło to w rachubę.
Kto nie wpuszczał radnych?
Opozycja w stosunku do mnie. Ale mimo wszystko wybór został dokonany. Można było wybrać wójta nawet, gdy był jeden kandydat, ale musiał uzyskać minimum  12 głosów. Było 13:0 dla mnie, opozycja nie wzięła udziału w głosowaniu.
W III kadencji moim kontrkandydatem był Wultański. Aby wygrać, potrzebne mi było 10 głosów. I znów jednego radnego nie wpuszczano: „Przysięgałeś na krzyż”  przypominano mu. To było okrutne.
Pana zwolennika nie wpuszczano?
Tak, chociaż rzeczywiście wybrano go na radnego z ich poręki.
Czyli wybory wójta przez radę też były emocjonujące?   
Powiedziałbym, że trudniejsze i bardziej skomplikowane, niż to jest teraz.
A pana to nie zniechęcało, że trzeba takie walki toczyć?
W pierwszej kadencji podszedłem do tego na zasadzie: „będę to będę, nie będę, to nie będę”. Coś tam się uruchomi, jakąś działalność rozpocznie. Nie mądrzejsi ode mnie poszli w biznes i dziś są dużo mądrzejsi ode mnie, nie tylko umysłowo, ale i kieszenią.
W IV kadencji wybory były już bezpośrednie. Jeszcze przed tymi wyborami ustawa nakazała nam przejąć oświatę, a pieniędzy coraz mniej. Jedyną możliwością oszczędności było zlikwidować małe szkoły (np. 11 uczniów i 7 nauczycieli).
Podjął pan wtedy decyzje niepopularne.
Tak. Wtedy jeździł ze mną na zebrania mój planowany przeciwnik (Janusz Wultański – red.). Mówił: „Wybierzcie mnie wójtem, ja szkoły przywrócę”. A ja mówiłem tak: „Czy ja będę wójtem, czy nie, to u was szkoły nie będzie, bo jest za mało dzieci.” To nawet za czasów dziedzica, jak mi ojciec opowiadał: troje dzieci, to była jedna guwernantka do nauczania.
W tej chwili dokłada gmina do oświaty?
Nie dokłada. Ale w Ochudnie, gdzie zlikwidowano szkołę mimo że wykonano wodociąg, 5 km drogi, wójt Kozon przegrał wybory.
Ale w gminie pan wygrał.
Wygrałem. Ale to tak jest, gdy słyszy się o mnie: „Ale to gbur”. A ja dla dżentelmenów jestem dżentelmenem, dla nieporządnych jestem nieporządny. To jest moja wada, ja o tym wiem.
Za mało dyplomacji...
Ale we mnie już chyba nic się nie zmieni w tym temacie.
Jednak coś się panu podoba w wójtowaniu.
Ja już nie mam wyjścia i nie miałem wyjścia po tym, gdy w 1990 roku zostałem wybrany na wójta. Już wszyscy wsiedli w samochody, a ja jeszcze dojeżdżam autobusem, oni kupują drogie samochody, a ja dopiero myślę o samochodzie. Tak to bym powiedział
Żeby być dobrym, skutecznym wójtem, potrzebne jest doświadczenie.  
Musi być.
Czyli ograniczenie liczby kadencji wójta to nie jest dobry pomysł?
Ja uważam, że nie jest. Najlepszy gospodarz, jak pójdzie do sąsiada i tam zacznie rządzić, nie da rady. Musi popełnić trochę błędów, a u siebie zrobi mniej. Poruszać się wśród ludzi to też trudna sprawa. Ludzie wykorzystują słabości, ułomności, niedoskonałości. I mnie ludzie wprowadzili w błąd wiele razy. Uważam, że pewne rzeczy trzeba znać. Ja dzisiaj znam drogę, ścieżkę, dróżkę i ludzi. I wiem, może nie do końca, kogo na ile stać. I opozycję, i tych sprzyjających, aczkolwiek dobrze się stało, że sprzyjających mi jest  większość.
Co pan uważa za swój największy sukces tych 20 lat?
Powiedziałbym, jeśli mogę to sobie przypisać, że w zasadzie jest jedność. Że ktoś tam stoi z boku i krytykuje, to też jest potrzebne, bo pewnych rzeczy człowiek, jak idzie ślepo, nie widzi, a nieraz trzeba zobaczyć i zmienić kierunek.
Jedność jest w radzie czy w ogóle w gminie?
W gminie. Nie ma złości, zawiści, wszyscy mniej więcej równo idą.
Czyli przekonał pan mieszkańców do kierunku, który obrała gmina?
Tak. Dużo ludzi, których ja nie znam, dzień dobry mi mówi. Nie żeby mi na złość zrobić, po prostu przez szacunek. To uważam za sukces.I za to im dziękuję.
A z materialnych - to 100% zwodociągowania gminy, działki rekreacyjne są też zwodciągowane (a żeby mieć dobrą wodę na mojej działce w Brańszczyku, dałbym dużo pieniędzy, ale nie mogę się doprosić). Skanalizowani jesteśmy w 35-38%. Dziesiątki kilometrów dróg zrobiliśmy. Wszystkie szkoły wyremontowane, wypieszczone, a ponadto luksusowa szkoła w Rząśniku  i hala sportowa. Boisko, klub sportowy WKS Rząśnik z sukcesami. Cieszę się z tego, że młodzież szkolna na arenie powiatowej i nie tylko osiąga sukcesy w różnych dziedzinach. Wszystkim tłumaczę: „rozsławiajcie dobre imię naszej gminy”. Miałem to szczęście, że spotkałem w większości wspaniałych, myślących logicznie ludzi, którzy mi zaufali. Mówię o społeczeństwie całej gminy pracownikach.
Ważne jest też, żeby mieć kompetentną kadrę.
Na pewno, ale jeślibym miał jakieś uwagi, to największe do pracowników. Zdarzają się gafy, ale jak ich dzisiaj nie popełniać, np. problem śmieci. Komu by do głowy przyszło, że gmina sama nie może zbierać śmieci, a nie może takiej działalności prowadzić. Czy słyszała pani, żeby teraz, jak jest powódź, jakiś ekolog protestował?   A jak trzeba było pogłębić Bug i usypać jakiś wal, to ekolodzy byli.
Co jeszcze trzeba w gminie zrobić?
Kontynuować budowę dróg. Nie ukrywam, że sukcesem jest budynek urzędu  gminy, nasza wizytówka.
Biblioteka ma w nim nową siedzibę, a dom kultury będzie?
Gdyby taka potrzeba istniała, mamy takie możliwości w bibliotece, obok jest świetlica. Wczoraj było tam spotkanie seniorów, bawili i co czwartki się bawią.
W każdej gminie naszego powiatu, poza gm. Rząśnik, jest ośrodek czy dom kultury.
Osobiście nie mam pomysłu na coś takiego. Nie czuję potrzeby, rolę w naszym przypadku z powodzeniem wypełnia biblioteka. Nie ma też osoby, która by to pociągnęła. Jest u nas centrum komputerowe, mamy tzw. centrum kształcenia na odległość.
Może jakiś zespół powstanie. Macie piękne tradycje, dobre głosy, stąd wywodzą się znani śpiewacy operowi Ryszard i Bogusław Morkowie.
Na dom kultury, jeśli takie zapotrzebowanie by było, możemy przeznaczyć cały obiekt straży a w przyszłości może coś więcej
Kto ma to zapotrzebowanie wyrazić. Mają przyjść mieszkańcy i powiedzieć: „Panie wójcie, potrzebny nam dom kultury”?
Niekoniecznie mieszkańcy.
A kto? Radni?
Może i radni.
Do czego jest potrzebna panu rada? A może mógłby pan rządzić bez rady?
Gdyby rady nie było, potrzebne by były szerokie konsultacje społeczne, bo inaczej nie dałoby rady. Przecież mnie byłoby trudno być w każdym miejscu, trudno wyczuć, że właśnie tam trzeba zrobić drogę. Taki ogrom zadań jednostka nie jest w stanie wykonać.
Radni interesują się tym, co dzieje się w gminie?
Tak, są zaangażowani, zgłaszają problemy, nawet mówią: „To nie moja sprawa, ale widzę taką potrzebę”.
Ale spraw kultury nie zgłaszają. A co pan planuje w nowej kadencji?
Bardzo poważnie myślę o tym, żeby w nowej kadencji podjąć temat przedszkola. Nie zgłosili się chętni, żeby poprowadzić prywatne przedszkole, a łatwiej jest je zrobić niż przedszkole publiczne.
Jak pan by określił, kim wójt jest w gminie?
Jest gospodarzem. W pierwszych kadencjach wójt bywał zakładnikiem radnego, teraz nie. Jest wybrany przez mieszkańców, ma inne posadowienie, jest też organem samorządowym. Dopóki wójt nie zgłosi danego tematu do rady, rada nie może go wprowadzić. Tego się może nie eksponuje, ale jest taki niuans. Rada jednak może nie wyrazić zgody na to, co proponuje wójt.  Najczęściej to się uzgadnia musi być wola z obu stron.  Rada zgłasza wójtowi sugestie społeczności lokalnej, to ja powiem „nie” na pewno tego nie powiem, jak społeczność w większości tego chce, a potem pójdę do nich i prosił : „głosujcie na mnie”?
Wójt jest też menadżerem?
Jest i musi być.  A ponieważ nie jest alfą i omegą, potrzebni są też fachowcy z różnych dziedzin i radca prawny.     
Jak pan sądzi, dlaczego jest pan przez tyle lat wybierany na wójta?
Jestem słowny, realista, nie obiecuję dużo, ale jak obiecałem, to maksymalnie staram się wykonać... funkcjonuje takie coś: „Kozon powiedział”, co nie znaczy, że ja ślepo zmierzam do celu. Potrafię powiedzieć: „Przepraszam, w tym miejscu się myliłem”.
Rozmawiała Elżbieta Borzymek
Wróć do listy artykulów z tego wydania
Komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami internautów. Redakcja Nowego Wyszkowiaka nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Redakcja zastrzega sobie możliwość przeredagowywania fragmentów komentarzy w sposób nie zmieniający ich przekazu, a w szczególnych przypadkach usuwania fragmentów lub całych komentarzy. Nie będziemy publikować opinii, które są wulgarne, obraźliwe, naruszające zasady współżycia społecznego, zawierają adresy www i e-mail oraz dane osobowe i teleadresowe, obrażają osoby publiczne, obrażają inne osoby uczestniczące w dyskusji, mogą łamać prawa autorskie, nie są zgodne z tematem komentowanego artykułu.
2010-11-27 16:28
~ok/////
He He Słuchajcie Kozon ruszył z wódeczką jeździ i stawia Ludzi przekupuje.Stawiał podobno w Komorowie w Grodzicznie obiecał im że jak na niego zagłosują to im drogę zrobi,Śmiac się chce co on robi.Mamy okazie wybrac nowego Wójta ( z naszej Gminy ) swojego Człowieka na którym będziemy polegac.Pogońmy wreszcie z naszej Gminy Kozona ! Starczy CHAMSTWA w naszej w NASZEJ GMINIE.
2010-11-16 10:58
~do desperatów
Łubu du bu łubu du bu, niech nam żyje wójt z naszego czerwonego klubu ::) to spiewali Wiesiek, Karol itd
2010-05-29 18:55
~Rząśniczanin
Gdy do Rząśnika przyjeżdzają drużyny na mecze nie mogą się nachwalić naszej miejscowości. Zasługa wójta jest w tym na pewno duża.
2010-05-28 23:55
~dyplomata
W Rząśniku jest znacznie lepsza infrastruktura niż w Długosiodle, tylko wójt Kozon nie potrafi mówić tak ładnie i nie potrtafi całować starszych pań po rączkach jak to robi wójti Jastrzębski - i dlatego niektórzy mówią, że Kozon jest gorszy.
2010-05-27 13:38
~annnaaa
Na pewno lepszy byłby kandydat PISu drobny krętacz i nieudacznik życiowy. Tylko listy umie pisać ale z myciem i goleniem to u niego słabo.
2010-05-27 13:07
~sum
lepszy jeden porządny komuch niż tuziny fałszywych pisowców
2010-05-27 09:55
~szyfrant Zielonka potrzebny !!!!!!
"Na drugą kadencję nie miałem kontrkandydata. Wybory wójta zrobiliśmy w szkole w Porządziu. Chociaż radnych było 18, to i opozycja, i ja mieliśmy po 10 radnych. Nie wpuszczali więc radnych na sesję, która miała wybrać wójta. W końcu weszło 11 radnych, później 12. wszedł. Ojciec syna zaciągnął, bo miał inne zdanie od opozycji, ale się trochę wahał. Opozycja nie zgłosiła kandydata, bo już było przesądzone, że wygram. Ci, co weszli, byli za mną. Pojawiły się zastrzeżenia, że ktoś tam, coś tam. Mało tego, pojawiły się ulotki, programy, jakie to opozycja ma zadania, wszystko bardzo złośliwe wobec mnie."
2010-05-27 09:26
~„będę to będę, nie będę, to nie będę”.
Erudyta w każdym calu. Nie do podrobienia i nie do zastąpienia, oczywiście.
2010-05-26 23:54
~GU
Czy młody solidarnosciowiec czy PiSowiec byłby lepszym wójtem? Śmiem wątpić.
2010-05-26 22:17
~komuno wróć
Fajny wywiad ze starymi komuchami
Czytaj w aktualnym numerze
Wiadomości z miasta
Kilka tysięcy osób wzięło udział w sobotniej, 18 czerwca, Gali Muzyki Disco. Największe tłumy przybyły na stadion miejski wieczorem, na koncerty gwiazd wieczoru,...
Sport
W weekend na parkietach Hali WOSiR odbyły się finały mazowieckich igrzysk młodzieży w piłce siatkowej chłopców. Reprezentujący gospodarzy zespół UKS Polonez...
Czytelnicy napisali
01.06.2016r. w prezencie z okazji Dnia Dziecka, rodzice z grupy „Żabki” pod czujnym okiem Pani Magdaleny Łyszkowskiej i Moniki Ponichtera przygotowali przedstawienie...
Wiadomości z powiatu
Wszyscy radni zagłosowali za udzieleniem wójtowi absolutorium z tytułu wykonania budżetu za 2015 r. Budżet zamknął się ponadmilionową nadwyżką, na inwestycje...
Kultura
Wyszkowska biblioteka włączyła się w ogólnopolską akcję Noc Bibliotek „Wolno czytać”, która upłynęła pod znakiem Henryka Sienkiewicza i...

strony www Warszawa