Wyszukaj na stronie

Piłkarze Bugu Wyszków w drugim meczu nowego sezonu doznali drugiego upokorzenia. Tym razem oddali praktycznie bez walki mecz Mławie.
Złe wieści dla wyszkowian nadeszły jeszcze przed rozpoczęciem meczu. Na rozgrzewce kontuzji nabawiał się podstawowy obrońca Bugu Maciej Demich i w jego miejsce z konieczności do gry desygnowany został Robert Szreiber.
Pierwsze pięć minut nie wskazywało na zbliżającą się katastrofę. Co więcej, miejscowi sprawiali wrażenie zdziwionych i lekko zagubionych faktem, że to goście są częściej przy piłce i w ich własnym polu karnym oraz szukają sytuacji bramkowych. Niestety z nadejściem 7 minuty skończyło się wszystko pozytywne co można by napisać o grze wyszkowian. Po trzyminutowym oblężeniu bramki Bugu, żaden z naszych piłkarzy nie potrafił wybić piłki dalej od pola karnego. Zemściło to się w końcu mocnym i nie do obrony strzałem pod poprzeczkę z 10 metrów. W 13. minucie mławianin był w sytuacji sam na sam z Łukaszem Rogulskim, minął nawet naszego bramkarza, ale chwilę później pogubił się i nic z tej akcji już nie wyszło. Po kwadransie meczu było już w zasadzie „pozmiatane”, ale przy zdobyciu tej bramki rywalom po raz pierwszy wydatnie pomógł sędzia. W okolicach 40 metra przed bramką Rogulskiego, sędzia niesłusznie dopatrzył się zagrania ręką Alana Wróbla, który przyjął piłkę na ciało. Mławianie sprytnie, a przede wszystkim bardzo szybko rozegrali rzut wolny, w efekcie jeden z ich piłkarzy wszedł jak w masło w wyszkowską obronę i podwyższył prowadzenie miejscowych. Wydawało się, że gorzej być już nie może i wtedy oliwy do ognia dolali sami goście za sprawą Macieja Czachóra. Defensor wyszkowian grając z żółtą kartką na koncie, wykazał się ogromną bezmyślnością. Po wrzutce z rzutu wolnego bramkarz Mławy pewnie chwycił piłkę, ale po chwili, jeszcze w polu bramkowym został kopnięty przez Czachóra i sędzia słusznie pokazał naszemu graczowi drugą żółtą kartkę. Chwilę później, po dośrodkowaniu z prawej strony, piłki nie sięgnął Rogulski, ale napastnik gospodarzy nie trafił do pustej bramki. W 30. minucie nasi zawodnicy stworzyli sobie jedyną akcją, która mogła zakończyć się bramką. Łukasz Kowalczyk powinien skutecznie przelobować wychodzącego bramkarza, niestety mimo, że nie był naciskany przez nikogo, strzelił pół metra obok słupka. Trzy minuty później rozjemca sobotniego meczu po raz drugi praktycznie podarował miejscowym bramkę. W polu karnym przewrócił się jeden z mławian i sędzia, mimo że najbliższy wyszkowianin był od niego oddalony o co najmniej pół metra, bez wahania wskazał na „wapno”. Rywale pewnie zamienili je na bramkę. Czarę goryczy pierwszej połowy dopełnił, niestety w drugim kolejnym meczu, nasz bramkarz. W 42. minucie Rogulski puścił pod brzuchem niezbyt mocne płaskie dośrodkowanie na okolice pola bramkowego, na co czekał już nieobstawiony rywal i po chwili umieścił piłkę w pustej bramce.
Mimo, że w drugiej połowie wyszkowianie nie stracili już bramki, to nie jest to powód do jakiegokolwiek zadowolenia. Zerowy dorobek bramkowy mławian po przerwie jest wynikiem tylko i wyłącznie nieprofesjonalnego podejścia gospodarzy, którzy urządzili sobie trening strzelecki, na szczęście dla nas bardzo nieskuteczny. W 49. minucie mławianin znalazł się sam na sam z Rogulskim, ale za daleko wypuścił sobie piłkę. W 54. ograny na zamach został Waldemar Woźniak, ale rywal z bliska nie trafił w bramkę. Cztery minuty później Szreiber wybił wślizgiem piłkę z linii bramkowej. 
Nasz zespół stać było na zaledwie dwa celne strzały w środek bramki. Strzelali kolejno Tomasz Zbrzeźniak i Paweł Kitliński.
Wyszkowianie zaprezentowali się w Mławie katastrofalnie. Tak złego początku sezonu nie było nawet w latach, kiedy Bug był średniakiem w „okręgówce”. Piłkarze z Wyszkowa już przez ponad trzy godziny nie potrafią stworzyć sobie bramkowej sytuacji, są ociężali, trudno pisać o jakiejkolwiek dynamice. To, że w Mławie nie przegraliśmy różnicą 8-9 bramek możemy zawdzięczać tylko niepoważnemu podejściu mławian, którzy bawili się z wyszkowianami i nie trafiali nawet z najbliższej odległości. A zespół trenera Krzywickiego doznał drugiej porażki w sezonie, po raz drugi nie stworzył sobie sytuacji bramkowej, po raz drugi stracił więcej niż trzy bramki, po raz drugi kończył mecz w „10”, po raz drugi stracił jedną bramkę z karnego i jedną po poważnym błędzie bramkarza. Miejmy nadzieję, że w meczu z Wisłą sprawdzi się przysłowie „do trzech razy sztuka” i za tydzień będziemy mogli powiedzieć o grze Bugu coś pozytywnego po raz pierwszy.
MKS Mława – Bug 4:0 (4:0)
Bug: Ł. Rogulski (k) – R. Szreiber (75. J. Gołębiewski), A. Wróbel (22. M. Chorzępa), M. Czachór, W. Woźniak – P. Kitliński (82. M. Szajczyk), K. Krzywicki, Sz. Chalski, Ł. Szala – Ł. Kowalczyk, T. Zbrzeźniak (59. K. Ryczkowski).
Żółte kartki: Czachór, Chalski, Krzywicki, Woźniak, Kitliński.
Czerwona kartka: Czachór.
Widzów: ok. 350.
Następny mecz Bug rozegra w Wyszkowie, w sobotę, 28 sierpnia, o godz. 15. z Wisłą II Płock.

Wróć do listy artykulów z tego wydania