Wyszukaj na stronie

Nasz Czytelnik zadzwonił do redakcji oburzony.  Właśnie remontowana jest ul. Żytnia, przy której mieszka, ale nie jest zadowolony.  Ulica przebiega tuż przy ogrodzeniu jego posesji, a po drugiej stronie pozostaje trzy metry na parking. Naczelnik Fijałkowska zapewnia, że droga jest budowana zgodnie z projektem (konsultowanym z mieszkańcami) i pozwoleniem na budowę.
– Wczoraj była tu komisja z urzędu miejskiego. Jeszcze chcę się spotkać z burmistrzem. Nie pozwolę, żeby ktoś sobie robił parking, a od mojego ogrodzenia ulica jest zaledwie pół metra, od furtki półtora metra. To stwarza niebezpieczeństwo – jest przekonany. – Projekt był specjalnie tak zrobiony, żeby to było przesunięte – uważa nasz Czytelnik. 
Zapytaliśmy naczelnik wydziału strategii i rozwoju gminy Urszulę Fijałkowsą, dlaczego tak właśnie ulica przebiega. Wyjaśniła, że zanim przystąpiono do realizacji inwestycji, odbyło się spotkanie projektanta z mieszkańcami, z którymi ustalał zjazdy na posesję.  – Wszyscy są zadowoleni, tylko temu panu się nie podoba – mówi naczelnik, która już wcześniej rozmawiała z niezadowolonym mieszkańcem. – Sami chcieliśmy wiedzieć, dlaczego odległości ulicy od ogrodzeń posesji w jednym miejscu są większe, w innym mniejsze – relacjonuje. – Projektant wyjaśnił, że trzeba było zachować geometrię drogi.
Na pytanie, czy w rozmowach z projektantem uczestniczył nasz Czytelnik, odpowiedziała, że był obecny. - Powiedział nam, że było dużo osób i nie mógł się dostać do projektanta - wyjaśnia.
- Musimy robić tak, jak jest w pozwoleniu na budowę, samowoli nie możemy prowadzić – podkreśla na zakończenie.   

Wróć do listy artykulów z tego wydania