Przepraszamy, czy tu chodzi o bezpieczeństwo?
Z nowym rokiem Zespół Obsługi Placówek Oświatowych zmienił zasady zatrudnienia opiekunek dzieci dowożonych do szkół. Z szesnastu pań pracę zachowało tylko dziewięć. W skierowanym do burmistrza i lokalnych gazet liście twierdzą, że decyzja ta została podjęta kosztem bezpieczeństwa dzieci. – Absolutnie nie – zapewniają burmistrz i dyrektor ZOPO.
Dotychczas ZOPO zatrudniało na umowy o pracę na czas określony 16 opiekunek, po dwie w każdym autobusie. Umowy nie zostały przedłużone. Pracę straciło siedem osób, a z pozostałymi zawarto umowy – zlecenia. Wyjątkiem jest Gimnazjum nr 1, gdzie z powodu ilości oddziałów, planu lekcji i kierunków dowożenia uczniów w autokarach pozostały dwie opiekunki.
„Przepraszamy bardzo – przecież tu chodzi o bezpieczeństwo dzieci i tu szuka się oszczędności?” – piszą do burmistrza opiekunki. -
„Myślimy, że to totalny absurd, jakaś pomyłka. Gdzie jest „behapowiec”, który szkoląc nas twierdził, iż w autokarze musi być dwie opiekunki (każda przy swoich drzwiach w autokarze), ponieważ tylne drzwi nie mogą być zablokowane ze względów bezpieczeństwa dzieci. W tym czasie, kiedy jedna opiekunka wychodzi, aby przeprowadzić małe dzieci na drugą stronę jezdni, druga zostaje w autokarze, bowiem małe dzieci mają różne ciekawe pomysły. Oczywiście, my z tym wszystkim zgadzamy się, a bywa jeszcze i tak, że maluchy czasem zasypiają i trzeba mieć oczy i uszy otwarte i pilnować, gdzie każdy powinien wysiąść. Czy jedna osoba wszystko ogarnie? Czy jedna osoba powinna na siebie wziąć odpowiedzialność za czterdziesto- lub pięćdziesięcioosobową grupę?”
Skarżą się też na brak spotkań z dyrekcją ZOPO, szkoleń BHP oraz rotację opiekunek na trasach. Uważają, że lepiej zorientowani w kwestii dowozów są dyrektorzy szkół.
Dyr. ZOPO Małgorzata Liwartowska wyjaśnia, że Wyszków postanowił skorzystać z doświadczeń sąsiednich gmin, gdzie w autokarach jeździ po jednej opiekunce, zatrudnione są również na umowy – zlecenia lub o dzieło, a w niektórych przypadkach przez przewoźników, a nie samorząd. Kilka lat temu tak było również w Wyszkowie, ale zasady zmienił jeden z poprzednich dyrektorów ZOPO.
Dyrektor i burmistrz podkreślają, że z przepisów nie wynika, by w autokarze miały być dwie opiekunki. Jeśli tylne drzwi są zablokowane, co jest zapisane w umowie z przewoźnikiem, wystarczy jedna.
Zmniejszenie zatrudnienia to oczywiste oszczędności. Zwłaszcza, że wynagrodzenia pozostałych w pracy pań nie będą większe, a w niektórych przypadkach nawet mniejsze, bo na zleceniu nie wypłaca się dodatku stażowego.
Jeśli jednak dojdzie do nieszczęścia, to one ponoszą odpowiedzialność. Zdaniem dyr. Liwartowskiej, nie większą niż dotychczas: - Panie sprawdzają listę obecności, pilnują, by w trakcie jazdy dzieci nie chodziły po autobusie, a po przyjeździe wypuszczają je przed szkołą. Oczywiście, w sytuacji, gdy przybywa obowiązków, każdemu jest trudniej do czasu, aż się przyzwyczai. Nie jest tak, że wszystkie panie dawały z siebie 100%. Od dyrektorów szkół i rodziców odbierałam skargi, że obie jeździły z przodu, że nie przychodziły na kurs, że przyprowadzały własne dzieci.
Dyrektor ZOPO dodaje również, że jest po przeglądzie tras, który odbyła z przewoźnikiem. Jest też w stałym kontakcie z dyrektorami szkół, bo w porozumieniu z nimi ustalane są harmonogramy. Konsultowała z nimi również kwestię zatrudnienia, nie zgłosili zastrzeżeń. Pracownicy mają wszystkie niezbędne szkolenia BHP i kursy, które są konieczne w przypadku przewożenia dzieci. Przesunięcia w ciągu roku związane były ze zwolnieniami lekarskimi, urlopami i innymi sytuacjami, które tego wymagały. Zebrania organizowane były z paniami jeżdżącymi na określonych trasach.
- Nic nie odbywa się kosztem dzieci – podkreśla dyr. Liwartowska. - Do czerwca zorientujemy się, jak sprawdza się nowy system. Jeśli odzew będzie pozytywny, to pozostaniemy przy nim. Po prostu szukamy nowych rozwiązań.
- Uważam, że to był zbytek – dodaje burmistrz Nowosielski. - Bezpieczeństwo jest zapewnione, wszystkie przepisy są zachowane. Myślę, że ten list nie jest dyktowany troską o dzieci.
O podważanych przez autorki listu kompetencjach dyrektor ZOPO Grzegorz Nowosielski nie chce dyskutować, zwłaszcza, że list jest anonimowy. Dziwi go również pisanie do gazet i na ich łamach domaganie się od burmistrza wyjaśnień.
SB
Komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami internautów. Redakcja Nowego Wyszkowiaka nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Redakcja zastrzega sobie możliwość przeredagowywania fragmentów komentarzy w sposób nie zmieniający ich przekazu, a w szczególnych przypadkach usuwania fragmentów lub całych komentarzy. Nie będziemy publikować opinii, które są wulgarne, obraźliwe, naruszające zasady współżycia społecznego, zawierają adresy www i e-mail oraz dane osobowe i teleadresowe, obrażają osoby publiczne, obrażają inne osoby uczestniczące w dyskusji, mogą łamać prawa autorskie, nie są zgodne z tematem komentowanego artykułu.
2011-01-16 12:16
~Rodzic
W wyszkowskich szkołach coś się psuje. Niedawno czytałem, że w Szkole Podstawowej Nr 2. nauczyciel od WF bije dzieci przyrządami gimnastycznymi i że jest to syn jednego z dyrektoro-polityków gimnazjum w Wyszkowie pana K.M. teraz, że zagrożone jest bezpieczeństwo dzieci dowożonych.A może tak dyrektoro-polityków takich jak Chryniewicz i Kowalski wysłać na całkiem niezasłużoną emeryturę. Na pewno kondycja tych szkół ulegnie poprawie.
2011-01-13 08:59
~wyszkowianka
Jakie szkoły? Tu mowa o Paniach dowożących w autobusach a nie o szkołach. Niech ktos uważnie przeczyta artykuł.
2011-01-12 21:23
~Zdziwiony?
"O podważanych przez autorki listu kompetencjach dyrektor ZOPO Grzegorz Nowosielski nie chce dyskutować, zwłaszcza, że list jest anonimowy. Dziwi go również pisanie do gazet i na ich łamach domaganie się od burmistrza wyjaśnień." A co, mają narażać swoje szkoły na szukanie kurzu za kaloryferem przez podwładne męża tej pani w ramach poprawy higieny i bezpieczeństwa dzieci?