- Trochę to trwało. Partia stopniowo odchodziła od raz obranego kursu, aż miarka się przebrała. Moim zdaniem, dryfuje nie w tę stronę, co trzeba. Przed wyborami mówiłem, że będziemy załatwiać konkretne sprawy, walczyć o miejsca pracy, o ułatwienia dla przedsiębiorstw. A skupiliśmy się na obronie wandali, którzy rzucali żarówkami z farbą w obraz na Jasnej Górze. Przecież to paranoja. Nie mogę być w takiej partii. Liczy się jak największy hałas, jak największy szum. I założenie, że wszyscy dookoła to idioci i trzeba im dać temat do bicia piany.
 

- Jednego, może dwóch. Dużo więcej jest pozytywnych reakcji, że jako jedyny się odważyłem, pokazałem, że potrafię niezależnie myśleć, sprzeciwić się kierownictwu partii. Że nie obiecane stanowiska, miejsca na listach w przyszłych wyborach są ważne. W pewnym momencie uznałem, że nie pójdę odwiedzić generała Jaruzelskiego, że nie będę organizował mu urodzin, że nie będę podpisywał się pod wnioskiem o odwołanie ministra Nowaka.
 

- Być może. Dla mnie najważniejsze są rzeczy, które można już teraz załatwić. A dla partii nie jest ważne, że ktoś dziś pomaga ludziom w Wyszkowie, Siedlcach czy w Ostrołęce, tylko że jest z przeciwnej partii. Musimy więc to zbombardować, bo jak za 3 lata dojdziemy do władzy, zrobimy to lepiej. A nie po to poszedłem do polityki. Tylko po to, żeby linia kolejowa Tłuszcz – Wyszków – Ostrołęka została zmodernizowana, żeby bronić obwodnicy, żeby ul. Kościuszki była przejezdna. Dziś mam partnera do rozmowy w ministrze Nowaku, który jako jedyny rozumie problem linii kolejowej, że ludzie od lat czekają na inwestycję spółki Energa w nowy blok energetyczny.
 

- Nie z winy rządu czy jakiejś partii, Unia Europejska zmniejszyła dotacje na wytwarzanie prądu z węgla, a zwiększyła na wytwarzanie prądu z gazu, wiatru. Bardzo źle się stało, że rząd tego nie przewidział, ale akurat to nie jest wina ministra transportu. Nagle się okazało, że z ponad 200 milionów tylko 29 poszło na modernizację linii, a pozostałe przepadły. 

Minister Nowak stał się sojusz-nikiem w rozwiązaniu problemu tej linii. Zapytani przeze mnie w trakcie debaty sejmowej ministrowie Nowak i Bieńkowska ogłosili, że to priorytet i zrobią wszystko, żeby inwestycja znalazła się w przyszłym planie transportowym. Wylała się fala krytyki, że Bodio jest naiwny i mydlą mu oczy. Krytykować, obrzucać kogoś błotem i nic nie robić jest zawsze najłatwiej. Tylko co z tego będą mieli mieszkańcy, którzy czekają na tę linię kolejową? Ja zamierzam dopilnować, aby ministrowie dotrzymali słowa, aby znalazły się pieniądze na naszą linię kolejową.

Oczywiście, ktoś nie przewidział, że rozbudowa elektrowni w Ostrołęce zostanie wstrzymana, choć poczyniono wielomilionowe inwestycje. Zbieram materiały i być może skieruję sprawę do prokuratury. Ale może się też okazać, że wszystko jest w porządku. Moja - była już - partia, gdyby się dowiedziała, że wszystko jest w porządku, uznałaby, że to źle, bo nie będzie można rzucić błotem i bić piany przez 2 tygodnie.  A ja się będę cieszył, że publiczne pieniądze nie zostały zmarnowane. Być może przez to w przyszłej kadencji ktoś inny będzie posłem, ale najważniejsze, żebym mógł spać spokojnie. Nie muszę być w polityce, w każdej chwili mogę robić coś innego.  
 

- Nie ukrywam, że to coś, co mnie wciągnęło. Zależy mi, żeby być w polityce, ale po to, żeby rozwiązywać problemy, a nie po to, żeby po prostu być politykiem. Jak się ma niszczyć coś ze względu na barwy polityczne, to ja wolę zrezygnować.

Podam przykład walki partyjnej. Podczas omawiania w podkomisji zmian do ustawy o finansowaniu sił zbrojnych zwróciłem uwagę na pomijanie polskiego przemysłu we wcześniejszych przetargach i zgłosiłem poprawkę, zmuszającą do uwzględnienia polskiego przemysłowego potencjału obronnego w wydatkach na tarczę antyrakietową. Jak zaproponował Bodio z Ruchu Palikota, to posłowie z PO, PiS i PSL nie mogą poprzeć. Ale jak podniosą rękę przeciw, to ludzie ich zjedzą. I co zrobili? Wstrzymali się od głosu. Był jeden głos za – mój. Sam zgłosiłem, sam byłem za i wniosek przeszedł. Jednym głosem załatwiłem 12 mld zł i 100 tys. miejsc pracy w polskim przemyśle zbrojeniowym. I nawet gdybym już nic więcej jako poseł nie zrobił, to i tak zrobiłem więcej niż wielu moich bardziej doświadczonych kolegów posłów. Oczywiście Ruch Palikota się tym nie chwalił, bo jest partią pacyfistyczną. Jak ja mogłem im zrobić taki wstyd?
 

- Uruchomiłem wszelkie możliwe działania. Staram się, jak tylko mogę, ale to nie jest takie łatwe. W Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad jest lista dróg do remontu. Ul. Kościuszki była planowana na 2014 r., ale otrzymałem informację, że nawet ten odległy termin jest zagrożony. Jest algorytm bezpieczeństwa, w którym bierze się m.in. pod uwagę ilość ofiar, a na ul. Kościuszki nikt nie zginął (choć brzmi to brutalnie, tych ofiar jest za mało i środki muszą trafić w inne miejsca, zgodnie z algorytmem). Samochody jadą powoli, korkując całe miasto.

Pilotujemy działania zastępcze. Dużym problemem jest ustawa metropolitarna, która samochodom ciężarowym uniemożliwia wjazd do Warszawy. Pracuję nad tym, żebyśmy mogli zrobić jakieś ograniczenia i u nas. Trwają prace nad utworzeniem placówki Inspekcji Transportu Drogowego w Ostrołęce, która nadzorowałyby, żeby tiry przez Wyszków nie jechały. Ale alternatywa jest niewielka. Musiałyby zatrzymać się gdzieś na 12 godzin i czekać, aż będą mogły przejechać przez Warszawę. Tak więc sytuacja jest patowa.

Z takich wyszkowskich spraw, to toczą się rozmowy w kwestii bazy treningowej dla piłkarzy. Staram się we wszystkim uczestniczyć. Co tylko Wyszkowa dotyczy, każdemu palec wkładam w oko i opowiadam, że Wyszków jest najlepszy, że nie ma lepszego miejsca.

Nie ukrywam, że kiedy mówiłem, że jestem z Ruchu Palikota, podejście do mnie było już inne. Zastanawiano się, czy nie wyjmę kulki błota i nie rzucę. Teraz dużo lepiej mi się pracuje, więcej ludzi ze mną rozmawia, szanuje moją wiedzę. Skończyłem przecież studia doktoranckie, zarządzałem ogromnymi przedsiębiorstwami, podlegały mi tysiące ludzi, jakieś doświadczenie już w życiu zdobyłem.
 

- Dwa lata temu, kiedy przyłączałem się do Ruchu, toczyliśmy walkę o sprawy, nie o wpływy. Janusz Palikot był skuteczny i wnosił świeżość, bardzo obrazowo przedstawiał problemy, ilustrując je różnymi akcjami. Nie mam nic przeciwko temu, żeby w sposób bardzo obrazowy walczyć o ważne sprawy. Najgorzej, jak obrazy stają się coraz bardziej drastyczne, a sprawy coraz mniej ważne. Dopóki walczymy o miejsca pracy, linie kolejowe, lotniska - to jest super. A jak zaczynamy walczyć o pognębienie politycznych przeciwników, największym zarzutem jest, że wybudowali 100 km drogi, a obiecali 120, to ja się w to nie bawię.

Potrafię wyjść na mównicę i wypunktować ministrowi Nowakowi, czego nie zrobił. Ale mam też świa-domość, że jak minister Nowak wykonał 60%, to żaden z jego poprze-dników nie zbliżył się do 25. I teraz odwołać go tylko dlatego, że jest szansa, żeby w niego uderzyć?
 

- Nie powiedziałem, że mi się podoba. Myśli pani, że tam jest lepiej? To trudny dla mnie moment. Dostałem zaproszenie, rozważę przystąpienie do klubu, ale nie do partii. Dostałem zresztą zaproszenia także z innych partii. Nie wiem, jak to się potoczy.
 

Jak się panu współpracuje z innymi posłami z naszego okręgu?

- Na zasadzie: „Dzień dobry, co słychać?” Nie ma wspólnych działań.
 

- Tak, wielokrotnie. Mieliśmy nawet medialny konflikt. Uważam, że wszyscy ludzie są równi. Pani Pawłowicz odmawia podstawowych praw obywatelskich ludziom, z którymi się nie zgadza. Nie potrafi uszanować innych, a sama oczekuje szacunku.
 

- Najczęściej to ludzie zdesperowani, którzy wyczerpali już wszystkie możliwości. Bardzo często sprawy dotyczą majątku, rodzinnych konfliktów, niemożności uzyskania jakichś pozwoleń z urzędów. Mam młodych współpracowników po studiach, np. prawniczych, którzy zajmują się sprawdzaniem tych sytuacji, gromadzą dla mnie materiały.
 

Autor:
Treść:
Kod z obrazka: