22 maja ekipa trenera Krzysztofa Ogrodzińskiego pojechała do Mławy na zaległy mecz z Mławianką. Pojedynki obydwu drużyn zawsze elektryzowały publiczność i graczy, nigdy nie brakowało podtekstów i większej koncentracji u piłkarzy. Tym razem było trochę inaczej. Piłkarze zachowywali się nadzwyczaj spokojnie, kibice z Wyszkowa nie mieli problemu z wejściem na stadion, a choć zajęli miejsca wśród mławian nie słychać było wrogich okrzyków, za co miejscowym należą się słowa uznania.

Pierwsza połowa i ok. 20 minut drugiej były wyrównane, a nawet pierwsze 20 minut meczu należało do przyjezdnych. W 13 minucie wynik powinien otworzyć Łukasz Kowalczyk. Napastnik Bugu znalazł się sam przed bramkarzem Mławy, jednak choć nieatakowany pomylił się o pół metra. Świetna niewykorzystana szansa szybko zemściła się. W 18 minucie miejscowi przeprowadzili atak lewą stroną. Po dośrodkowaniu „zdrzemnął się” Alan Wróbel, który nie wyskoczył do pojedynku główkowego, co z zimną krwią, strzałem tuż przy słupku wykorzystał jeden z mławian.

Pierwsza część drugiej połowy ponownie należała do wyszkowian. Od wznowienia gry goście zabrali się do odrabiania strat, często spychając rywala do obrony tuż przed własnym polem karnym. Ich napór przyniósł efekt w 55 minucie. Po dośrodkowaniu Damiana Gałązki kontrujący strzał głową oddał Kowalczyk, piłka wylądowała tuż przy słupku, a bramkarz nie miał najmniejszych szans na obronę. Po upływie kwadransa nasz zespół dał zepchnąć się do defensywy, pozwalając mławianom na zbyt wiele. 16 minut przed końcem, po przypadkowym odbiciu, piłka trafiła pod nogi napastnika Mławy, z wślizgiem nie zdążył Wróbel, a rywal pewnie wykorzystał sytuację oko w oko. Pięć minut później gospodarze wyprowadzili kolejną zabójczą kontrę. Pierwszy strzał z linii pola karnego został jeszcze zablokowany, ale dobitka z ośmiu metrów wylądowała już pod poprzeczką bramki Derejki. Chwilę przed zakończeniem meczu gracz Mławy w sytuacji sam na sam strzelił w słupek.

Im było bliżej ostatniego gwizdka, tym więcej szans mieli gospodarze, którzy ostatecznie zasłużenie dopisali komplet punktów. Młodemu zespołowi Bugu zabrakło odrobinę doświadczenia, ale z pewnością także sił. Na pewno wpływ miały na to matury dwóch graczy. Jakub Rejnuś i Damian Kaput, aby być na czas, pojechali do Mławy prosto z egzaminów maturalnych, a o ich wyniku (pozytywnym) dowiedzieli się tuż przed meczem.

•

 

Zdecydowanie gorzej nasz zespół rozpoczął sobotni mecz w Żurominie. Już po 20 minutach gospodarze prowadzili dwoma bramkami.

Początek był podobny do meczu rozegranego rok temu. Wtedy Bug uległ 0:3 i znowu bardzo źle „wszedł” w mecz, jakby naszym graczom zabrakło koncentracji od pierwszego gwizdka. W 10 minucie gracz Wkry pewnie wykorzystał sytuację sam na sam. Siedem minut później Derejce najpierw udało się sparować strzał, niestety przy dobitce niepilnowanego rywala był już bezradny. 

Gracze trenera Ogrodzińskiego starali się podnieść po początkowym nokdaunie i częściowo to się im udało. Nie minęło pół godziny, kiedy kontaktową bramkę strzelił Kowalczyk. Następnie ten sam gracz minął bramkarza, niestety nie trafił do bramki, w której stał już tylko defensor Wkry.

Po przerwie świetnej sytuacji nie wykorzystał Rejnuś. Pomocnik Bugu minimalnie pomylił się w sytuacji oko w oko z bramkarzem. Bliski doprowadzenia do remisu był także Salwin. Po jego strzale głową piłka została wybita przez obrońcę z linii bramkowej.

Najbliższy mecz Bug zagra w Wyszkowie 1 czerwca o godz. 16 z Mazurem Gostynin.

Autor:
Treść:
Kod z obrazka: