Strona główna
Galeria Kontakt Ogłoszenia
Historia Ziemia
Wyszukaj na stronie


Pozostanie ślad (foto)
To zakończenie roku szkolnego w I Liceum Ogólnokształcącym im. C Norwida rzeczywiście było inne. Zostanie zapamiętane jako pożegnanie dyrektora, który najdłużej pełnił tę funkcję w stuletniej historii szkoły. Pracował w niej 42 lata, z czego 23 lata jako dyrektor. I było, tak jak jego bohater - Władysław Klimaszewski - szczere, sympatyczne i pomysłowe.
Władysław Klimaszewski całe swoje życie zawodowe związał z wyszkowskim liceum, gdzie rozpoczął pracę jako świeżo upieczony magister matematyki. Szczególnie swoim pierwszym uczniom kojarzy się z harcerstwem. Jako dyrektor rozbudował szkołę i wzmocnił jej prestiż. Docenili to przełożeni.
- Dla mnie to honor, że mogę panu dyrektorowi to wyróżnienie przekazać – mówił starosta Bogdan Pągowski, wręczając, przyznany przez radę powiatu „za szczególne osiągnięcia na rzecz rozwoju powiatu” Herb Powiatu.
 - Wychował pan i wykształcił wiele pokoleń wyszkowian – podkreśliła Teresa Michalak, dyrektor Delegatury w Ostrołęce Mazowieckiego Kuratorium Oświaty. - Chylę czoła.
Burmistrz Grzegorz Nowosielski w liście dziękował za to, że „wychował całe pokolenia wyszkowian”, a szkoła, którą kieruje, jest „kuźnią wyszkowskich elit”.
Z szacunkiem i wdzięcznością o swoim szefie wypowiadali się jego pracownicy, podkreślając, że najpierw był człowiekiem, a dopiero potem dyrektorem. Dorota Piotrowicz, która 2 września go zastąpi na stanowisku dyrektora, podziękowała mu za wsparcie i zaufanie, za to, że nauczył ją, iż z każdej sytuacji można znaleźć wyjście. – Dziękuję, że pozwolił mi pan korzystać ze swojego doświadczenia, za tę szkołę, za atmosferę….
W mieniu nauczycieli bardzo pięknie o dyrektorze mówiła Klaudyna Matejko-Kulasińska.  Dziękowała za lata ofiarnej i owocnej pracy, za to, że szkoła rozwijała się pod każdym względem, za jej klimat. – To wszystko jest także pana udziałem – zaznaczyła.
- Miał pan dla nas zawsze czas, uśmiech – dodała w imieniu pozostałych pracowników liceum Sylwia Rudnicka, dziękując za życzliwość i profesjonalizm. – Praca z panem była dla nas zaszczytem i wyróżnieniem.
A Mirosław Maciaszczyk, trener siatkówki, podziękował za wspieranie tej dyscypliny.
W imieniu uczniów Klaudia Mickiewicz i Karol Skoczeń wręczyli Władysławowi Klimaszewskiemu GRAND CYPRIANKA dla Superdyrektora. Dziękowali za „doglądanie najmniejszych spraw”, przyjacielskie relacje z uczniami, obiecali, że „każde zadanie będzie prościutkie” i „będą wstawać raniutko”.
Wojciech Chaciński odczytał list od Polsko-Niemieckiej Współpracy Młodzieży, z podziękowaniem za osobiste zaangażowanie dyrektora w wymianę ze szkołą w Moormerland.
Można powiedzieć, że prześcigano się w pomysłach na podarki dla przyszłego emerytura. Nadleśniczy Wojciech Kwiatkowski  zaprosił go do lasu, wyposażając w koszyk wiklinowy i piknikowy kocyk. Dyrektorzy szkół wręczyli pióro, by z dalekich podróży pisał do nich kartki, a dyrektor Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej książkę „Polska na weekend”, zachęcając do bliższych wypraw, a rodzice, licząc na jego dystans do siebie i poczucie humoru, karykaturę.
Dyr. ZS nr 3 Elżbieta Michalik pogratulowała młodzieży, nauczycieli i sukcesów.  – Chyba wszystkie szkoły chciałyby mieć takie – przyznała.
- Nie wyobrażam sobie , że kiedy indziej mógłbym się ze szkołą pożegnać – wyznał Władysław Klimaszewski, który jeszcze przez wakacje pozostanie dyrektorem. Wzruszony podziękował m.in. starostom i radzie powiatu, wicedyrektorom, nauczycielom kierow-nikom internatu rodzicom uczniów, a także swojej rodzinie za wsparcie i pomoc.  
- Chciałbym – zwrócił się do swoich uczennic i uczniów -  żebyście pamiętali, że obok was są inni ludzie.
Czekały go jeszcze kolejne emocje i przeżycia. Wyświetlono nagraną przez nauczycieli piosenkę. – Smutną – zaznaczyła jeszcze przed jej wykonaniem Agnieszka Głowacka, która wraz z Katarzyną Mielcarz napisała słowa (muzyka jest dziełem Romana Grusa, absolwenta LO). – Bo i nam jest smutno…
Lipdub (filmik), nakręcony do przeboju Marka Grechuty „Dni, których jeszcze nie znamy”, dedykowali panu dyrektorowi uczniowie.
   Elżbieta Borzymek
 

Miałem szczęście - rozmowa z Władysławem Klimaszewskim
Czy pamiętasz pierwszy dzień pracy w wyszkowskim liceum?
- Pamiętam. To było 16 sierpnia 1971 r. Przyjmował mnie do pracy dyr. Chwalisław Mańko. Oprowadził po szkole  i zapoznał ze Zbigniewem Drobotem, nauczycielem fizyki. 
A pierwszą klasę, której byłeś wychowawcą?
- Oczywiście, że pamiętam. Chodzili do niej Kazio Zacharski, Andrzej Wojciechowski, Andrzej Sieńkowski Marysia Jakubczak, Mirka Rogalska, Jola Napiórkowska, Andrzej Prusik… To była dobra klasa.
Jak to się stało, że zająłeś się też organizowaniem czasu wolnego młodzieży?
- W pierwsze wakacje pojechałem na OHP z uczniami.  Pracowali przy żniwach.  
A potem?
- Prowadziłem obozy wędrowne ze swoją żoną (Aldona Klimaszewska, też nauczycielka matematyki w liceum). Gdy urodziły się nasze córki, żona się nimi opiekowała, a ja mogłem organizować i wyjeżdżać na obozy  To z Ewą Cudną (polonistka w liceum – red.), Elą Kowalczyk (Borzymek), Józkiem Torebko i Andrzejem Zaorskim prowadziliśmy te obozy.
Jak je wspominasz? Bo ja, ich uczestniczka, zapamiętałam, że traktowałeś nas jak dorosłych. Każdy z nas za wyznaczoną kwotę musiał wyżywić danego dnia wszystkich uczestników obozu, łącznie z obiadem w barze czy restauracji, zorganizować im czas wolny. Umiałeś sprawić, że czuliśmy się za te zadania bardzo odpowiedzialni.
- Tak mi wychodziło. Uważałem, że trzeba to dawać w wasze ręce.
Bo w szkole wcale nas tak poważnie nie traktowano.
- Wszędzie was poważnie traktowałem. A wracając do obozowych wspomnień, gdy byliśmy w Tenczynku, w ruinach zamku zorganizowaliśmy duchy. Tylko jedna osoba spośród uczestników była w to wtajemniczona. Ale jak duchy się pokazały, to tylko ona jedna zemdlała.
Częścią twojej działalności wtedy był harcerstwo.  Czy w dzieciństwie byłeś harcerzem?
- Pamiętam, że składałem przyrzeczenie harcerskie, w parku w Augustowie. Potem harcerstwo w naszej szkole się skończyło. I wróciłem do harcerstwa dopiero jako nauczyciel, zajmowaliśmy się nim razem ze Zdzisławem Sobierajem i Ewą Cudną (obecnie Dąbrowską). Z tego czasu pamiętam, że robiliśmy strasznie dużo rajdów. Chyba nie zapomnę nigdy ogniska o przyjaźni na pierwszym rajdzie Sieczychy, które zrobiliśmy razem z poznanymi na Rajdzie Świętokrzyskim harcerzami z Wałcza. To ognisko było zupełnie inne, zazwyczaj po występach wznoszone były okrzyki, tym razem przez kilka dobrych minut panowała cisza. Nikt się odezwał, tak to było wzruszające. Treści nie pamiętam, tylko sens. To wy robiliście takie dobre rzeczy. Nie przygotowaliście tego ogniska wcześniej, w domu, tylko na tym rajdzie.
Bo łączyła nas rzeczywista więź. Naprawdę się lubiliśmy.
- Wiesiek Zielonka z Wałcza dziwił się, że ja szedłem spać, a was zostawiłem z nimi, że się nie bałem, nie krzyczałem na was.
Obdarzałeś nas zaufaniem.
- Myślę, że to było dobre.
Pracę w liceum zaczynałeś jako nauczyciel matematyki, potem byłeś wicedyrektorem (od 1983 r.) i przez ponad 20 lat dyrektorem (od 1990 r.). W każdej z tych ról inne zadania stawały przed tobą.
- Jako wicedyrektor musiałem czuwać nad sprawami wychowawczymi, nie bardzo czułem się w tej roli. To były trudne czasy. Organizowali nam konferencje i kazali jakieś klasówki robić z godzin wychowawczych (np. kto jest sekretarzem, naczelnikiem). Ja tego nigdy nie przenosiłem na nasz grunt. Wtedy już powoli wycofywałem się z harcerstwa. Krótko zajmował się tym Jędrek Zaorski, potem Krzysiek Gawroński. Uratowały się dwie drużyny  żeńska „Słoneczna Drużyna Czarodziei” i męska „Osold”.
Jak zostałeś dyrektorem liceum?
- Gdy Józef Bułatowicz poszedł na emeryturę, odbyły się wybory. Wtedy to rada pedagogiczna wybierała dyrektora. Jakoś stało się to naturalnie, że wystartowałem. Moim kontrkandydatem był Jan Rusak. Rada wybrała mnie i zostałem dyrektorem. Strasznie się denerwowałem. Zostałem sam, dyr. Bułatowicz odszedł ze szkoły, a z internatu wieloletnia kierownik Hanna Żochowska. Poprosiłem Wandę Szulc, żeby przejęła internat. A potem spokojnie szukałem kierownika. Znalazłem Marysię Grymaszewską. Tak że na początku nie było łatwo.
Czy postawiłeś sobie wtedy cele do zrealizowania?
- Po pierwsze, by to, co  organizujemy w szkole, na co wydajemy pieniądze, trafiało do naszej młodzieży, żeby ona z tego korzystała. Po drugie, ponieważ mieliśmy 16 oddziałów i uczyliśmy się na dwie zmiany, postanowiłem wykombinować, jak to zrobić, żeby te dwie zmiany zlikwidować.
Wymyśliłeś budowę nowego budynku.
- Nie tak od razu. Najpierw zreorganizowałem nauczanie. Część lekcji (grupy językowe, godziny wychowawcze) przeniosłem do internatu. To było konieczne. Gdy lekcję matematyki miałem ok. 18.00, to ani uczniowie wiele się nie mogli nauczyć, ani ja z siebie wiele dać.  Trzeba było coś pobudować.  Ewa Dąbrowska mnie wsparła i zaczęliśmy budowę.
A skąd pieniądze?
- Rada rodziców nas wsparła, jedna z firm anonimowo przekazała znaczącą kwotę. Gdy część budynku stała, kuratorium się dowiedziało (szkoła podlegała pod kuratorium, a nie pod starostwo, jak obecnie – red.). Były to czasy, że gdy szkoły budowały, kuratorium dokładało do tego pewną kwotę. Dołożyło miasto, burmistrzem był wtedy Krzysztof Zamczewski, coś dorzuciło ministerstwo edukacji. I tak się zbudowało; najpierw budynek, potem łącznik. Wojtek Smółkowski dobrze zaprojektował i nie wziął za to pieniędzy. Wiele mi pomógł Edward Groniecki, trochę Jadzia Tarnowska. Zawsze znaleźli się ludzie, którzy mi pomagali.
Co było dla ciebie najtrudniejsze w dyrektorowaniu?
- Znalezienie dla siebie miejsca jako dyrektor. Zawsze darzyłem zaufaniem ludzi, może nieraz się zawiodłem, nie zawsze się to opłacało, ale uważałem, że nie mogę być kontrolerem. Ale tak ogólnie rzecz biorąc, ta metoda mi się sprawdziła (nie w każdym przypadku oczywiście), ale trzeba ludziom ufać i na nich polegać, wtedy inaczej pracują. Żebym nie spotkał dobrych ludzi, to nie zrobiłbym tego, co zrobiłem.
Czy brałeś udział we wszystkich studniówkach?
- Chyba tak. Nie przypominam sobie takiej, w której bym nie brał udziału.
Jak one się zmieniały?
- Tak jak i wszystko. Najpierw były skromniejsze, rodzice i uczniowie je przygotowywali. Podczas pierwszej siedzieliśmy w szkole na drugim piętrze, a wszyscy bawili się na starej sali gimnastycznej jedynki. Najpierw stroje obowiązkowo były biało-granatowe, potem powoli, powoli to się zmieniało, szczególnie od 1990 r. Wcześniej młodzież była bardziej aktywna przy organizacji, dekorowaniu, teraz w całości organizacja studniówki jest zlecana firmie. Świat się zmienił i ludzie się zmienili.
Czy zapamiętałeś którąś ze studniówek?
- W mojej pamięci zostały raczej problemy organizacyjne, żeby wszystkich pomieścić.
Czy uczniowie sprzed 30-40 lat byli inni niż obecnie?
- Gdyby byli teraz uczniami, pewnie byliby tacy sami. Młodzież się zmienia, bo świat się zmienia. Młodzież była tak samo dobra, jak jest teraz.
Czy są uczniowie, którzy pozostali w twojej pamięci?
- Andrzeja Wojciechowskiego pamiętam zawsze, to taki chłopak do wszystkiego.  Andrzeja Sieńkowskiego...
Czyli uczniów z twojej pierwszej klasy.
- Wszyscy w niej byli tacy sympatyczni, i Kazio Zacharski (na obozie wędrownym dzielił się ze mną truskawkami, śpiewając: „ta dla mnie, dla ciebie”), i Jurek Majewski (zamiast na lekcje chodził nad Bug posiedzieć). Ciebie też spotkałem jako uczennicę i harcerkę. Z harcerstwa więcej się pamięta i z nim wiąże się więcej znajomości. Z lekcjami jakoś mniej.
A może jakiś wybitny talent matematyczny?
- Teraz trudne pytanie mi zadałaś, talentów matematycznych, dobrych uczniów było wielu.
A nauczyciele, czy inaczej pracują z młodzieżą niż kiedyś?
- Na pewno inaczej. Metody pracy się zmieniły, programy, system się zmienił,  matura stała się egzaminem zewnętrznym. To wszystko ma wpływ na metody kształcenia, na to, jak nauczyciele traktują szkołę, jak uczniów.
Jakie inicjatywy nauczycieli lub uczniów zapamiętałeś?
- Zapamiętałem tzw. eksperyment wyszkowski, wprowadzony chyba na początku lat 80. Z inicjatywą wyszła młodzież na spotkaniu z dyrektorem Bułatowiczem. Chodziło o to, by lepiej mogła się przygotowywać do matury, więc od półrocza czwartej klasy uczyła się już tylko przedmiotów zdawanych na maturze. Eksperyment skończył się wraz z reformą wprowadzającą do liceum trzy klasy. Mieliśmy też klasy autorskie. Pierwszą była klasa przyrodnicza pani Wróblowej, potem językowa, geograficzna. Ciekawe zajęcia pozalekcyjne z uczniami prowadziły Ewa Torebko (kabaret „Zimny Łokieć”), Ewa Saulewicz  z Iwoną Żelazną-Łysik (teatr). Ostatnio chór szkolny, myślę, że się umocni i przetrwa, bo dużo jest młodzieży, która lubi i potrafi śpiewać.
Popierasz też sport, w liceum pod twoimi skrzydłami bardzo rozwinęła się siatkówka. Najpierw sukcesy odnosili chłopcy, teraz dołączyły dziewczęta. Na pewno przyczyniło się do tego istnienie klas sportowych w SP5 i Gimnazjum nr 1.
- Oczywiście, że tak, przecież te sukcesy to efekt długiej pracy. My zbieramy żniwo.
Ale także zasługa trenerów: Mirka Macioszczyka, który od lat siatkówkę promuje w Wyszkowie, i Uli Siankowskiej. Wszyscy szukamy sponsorów, przede wszystkim na sfinansowanie wyjazdów na mecze. Ale warto się starać. Moja rola jest taka, żeby pomagać nauczycielom, którzy chcą coś zrobić, wspomóc ich w tym.
Z czego jesteś szczególnie dumny? Co uważasz za swój sukces?
- W ogóle nie jestem dumny tak bardzo. Ale  jestem szczęśliwy, że wiele rzeczy mi się udało: od wygranych Rajdów Świętokrzyskich, udanych obozów, do budowy nowej części  szkoły i unowocześnienia bazy dydaktycznej  Cieszą mnie sukcesy uczniów liceum.
Nie jesteś dumny np. z trwającej ponad 20 lat wymiany ze szkołą w Moormerland?
- Cieszę się z tego, że trwa. Mam satysfakcję, że znalazłem ludzi, którzy mi pomagali. Jest teraz  Wojtek Chaciński, wcześniej były panie Pałęcka, Kowalkowska, Agnieszka Bajkowska. To jest na pewno dobre. Trzeba szukać ludzi, którzy chcą pomóc i mam takich nauczycieli, którzy są bardzo chętni do pracy.
Gdyby czas się cofnął, czy jako dyrektor poszedłbyś tą samą drogą? Czy coś zmienił?
- Zmieniłbym trochę, jednak doświadczenie czegoś uczy.
A co byś zmienił, bo to mogłaby być taka podpowiedź dla następcy.
- Jestem przekonany, że następca doskonale sobie poradzi.
A w zarządzaniu szkołą? 
- Nie chciałbym nikomu czegokolwiek sugerować. Każdy musi swoją drogę znaleźć. Ja swoją znalazłem. Szkoła się rozwinęła, jest dobrą szkołą. Razem, wspólnie z nauczycielami, osiągnęliśmy taki efekt. Uważam, że to jest sukces nauczycieli, pracowników, uczniów, nas wszystkich. Mam pewność, że nowa pani dyrektor doskonale da sobie radę bez moich podpowiedzi, bo jest dobrze przygotowana do tej funkcji.
A może czegoś nie udało się zrealizować?
- Chciałbym, żeby było więcej młodzieży startującej w olimpiadach. Więcej sukcesów na tym polu. Chociaż są osiągnięcia znaczące, ale brak tej wisienki na torcie. Mieliśmy znaczące sukcesy w olimpiadzie geograficznej, dopóki nie zmieniła się jej organizacja. Z Białegostoku przenieśli nas do Warszawy i teraz na każdej olimpiadzie z Warszawą musimy konkurować. Konkurencja jest ogromna. Bardzo trudne jest teraz przejście przez etapy okręgowe do finału. Co nie znaczy, że trzeba z tej pracy rezygnować. Przedmioty ścisłe można jeszcze bardziej rozwinąć, żeby więcej osób szło na politechniczne kierunki, by później łatwiej znajdowali pracę. To jest nasze wspólne stanowisko, że w tym kierunku trzeba iść. 
Jakbyś podsumował swoje lata w Wyszkowie?
- Miałem szczęście do młodzieży, do ludzi, do wszystkiego. Tak mi się udawało. Bo sam bym nic nie zrobił. Zawsze znajdowałem tych, którzy chcieli coś zrobić, przykładem organizowanie zjazdu na 80-lecie liceum. Wspólnie z Ewą Dąbrowską pomyśleliśmy, żeby zorganizować ten zjazd. Znaleźli się ludzie, którzy zechcieli podjąć się tego zadania. Wtedy przewodniczącym był Marek Ziemiecki, potem Karol Pękul.
Jubileusz 100-lecia liceum to też twoja inicjatywa.
- Trudno go było nie organizować, jeśli organizowało się 80- i 90-lecie.Wiedziałem, że absolwenci czekają na zjazd z okazji 100-lecia. Podjąłem decyzję, że przechodzę na emeryturę, ale trzeba było zacząć przygotowania, bo organizacja takiego przedsięwzięcia wymaga czasu. Zebrałem tylko ludzi. Są takie tradycje, które należy kontynuować.  
Jakie widzisz korzyści dla szkoły z tego jubileuszu?
- Celem naszym jest znalezienie ludzi, którzy będą o naszej szkole myśleli i o niej pamiętali, jak najwięcej przyjaciół szkoły. To też promocja szkoły, bo przy tej okazji będzie się wiele i często o naszej szkole mówiło. Będzie to też promocja miasta i powiatu, bo ludzie zjadą z całego świata do Wyszkowa.
Czy zaskoczył cię rozmach przedsięwzięcia?
- Zaskoczył, ale to dobrze, że tak jest. Cieszę się, że pomysły są inne, nowe. Gdyby wszystko udało się zrobić, byłoby bardzo ciekawie. 
I  za tym stoją w dużej części twoi uczniowie.
- Cieszę się, że szkoła ma takich absolwentów, którzy nie chodzą utartymi szlakami. Potrafią takie rzeczy robić, idą z duchem czasu, nie zatrzymali się.
Oczywiście będziesz cały czas z nami w komitecie organizacyjnym.
- Oczywiście, że tak, zawsze i wszędzie. Pierwszeństwo oddam pani dyrektor, ale będę wspierał.
   
rozmawiała Elżbieta Borzymek
 

 
 
Wróć do listy artykulów z tego wydania
Komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami internautów. Redakcja Nowego Wyszkowiaka nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Redakcja zastrzega sobie możliwość przeredagowywania fragmentów komentarzy w sposób nie zmieniający ich przekazu, a w szczególnych przypadkach usuwania fragmentów lub całych komentarzy. Nie będziemy publikować opinii, które są wulgarne, obraźliwe, naruszające zasady współżycia społecznego, zawierają adresy www i e-mail oraz dane osobowe i teleadresowe, obrażają osoby publiczne, obrażają inne osoby uczestniczące w dyskusji, mogą łamać prawa autorskie, nie są zgodne z tematem komentowanego artykułu.
2013-07-08 22:33
~Uważny
To w końcu po 42 czy 43 latach pracy odchodzi ten "przyszły emerytur"....? Ten tekst pisała jakaś nowicjuszka...?
2013-07-05 22:54
~lis
nie podobał się dyrektor, trzeba było zmienić szkołę...
2013-07-05 12:48
~~matura91
... no dalej wylewać pomyje - jest okazja ! co za ludzie ... :)
2013-07-05 11:36
~karol
Wcześniejsze komentarze i Twój też mają na celu zdyskredytować człowieka ,który odchodzi po tylu latach pracy. Jeśli były jakieś żale i pretensje to nie miejsce i pora na to. To zwykłe tchórzostwo i brak taktu. Najlepiej mówić w oczy i na bieżąco!
2013-07-05 08:01
~alan44
Karolu, nikt się nie wyżywa przytoczyłem fakt którego byłem uczestnikiem , nie znam pana Klimaszewskiego i nie krtykuje, mam prawo do własnej opinii sytuacji w której sie znalazłem, jeśli masz inne opinie prosze skomentuj.
2013-07-04 22:31
~karol
Tak teraz wszyscy jesteście wielcy, możecie się wyżyć! Powodzenia ludzie bez skazy!
2013-07-04 15:06
~alan44
Sam Miód , pamietam Pana Dyrektora gdy jako rodzic poszedłem spytać się o świadectwo mojej córki i zadałem mu pytanie dlaczego nie dostała , dostałem surowe spojrzenie i trzaśnięcie drzwi przed nosem . Sekretarka mi wyjasniła , że córka nie zapłaciła na Komitet i dlatego nie dostałą śwaidectwa . wiec i taki też był Dyrektor Klimaszewski.
2013-07-04 08:17
~aaa
potwierdzam to ,a jaki wielki w gazecie
2013-07-03 21:11
~bell
Wreszcie... 20 lat na to czekałam... Mały człowieczek...
Czytaj w aktualnym numerze
Wiadomości z miasta
Od 25 czerwca gmina i Wyszkowski Ośrodek Sportu i Rekreacji zapraszają na plażę przy moście samochodowym. Woda w Bugu pozytywnie przeszła badania sanepidu. Wkrótce...
Sport
Sekundy dzieliły drużynę Bugu Wyszków od całkowitej kompromitacji w postaci przegranej przed własną publicznością z jedną z najsłabszych drużyn ligi. Po Wkrze...
Czytelnicy napisali
01.06.2016r. w prezencie z okazji Dnia Dziecka, rodzice z grupy „Żabki” pod czujnym okiem Pani Magdaleny Łyszkowskiej i Moniki Ponichtera przygotowali przedstawienie...
Wiadomości z powiatu
Radni jednogłośnie zdecydowali o udzieleniu wójtowi Stanisławowi Jastrzębskiemu absolutorium za 2015 r. Inwestycje minionego roku warte były prawie 12 mln zł. –...
Kultura
Wyszkowska biblioteka włączyła się w ogólnopolską akcję Noc Bibliotek „Wolno czytać”, która upłynęła pod znakiem Henryka Sienkiewicza i...

strony www Warszawa