Strona główna
Galeria Kontakt Ogłoszenia
Historia Ziemia
Wyszukaj na stronie


Znaki Haliny Cendrowskiej
Po dziesięcioletniej podróży po Indiach przyjazd do Wyszkowa był dla Haliny Cendrowskiej – jak sama mówi - egzotyczną przygodą. Egzotyczną, ale i owocną. Wydana w tym roku książka „Jej znak” opowiada o łączeniu z pozoru odmiennych kultur „bez robienia zbyt wielkiego szpagatu”.

Powieść „Jej znak” to druga pani książka.
- Tak, w tym roku przyjechałam do Wyszkowa z drugą. Rok temu rozeszła się książka „Podróże w rytmie miłości”. Powieść „Jej znak” to jej rozszerzenie, pogłębienie. Opisuję to, co zauważyłam w Wyszkowie, Indiach, Niemczech, krajach, po których chętnie podróżuję, w których żyję. Staram się przekazać to w lekkiej formie, z punktu widzenia kobiety. Zaznaczam, że nie jestem feministką. Po prostu uważam, że pewnych rzeczy mężczyzna nie zauważy albo naświetli ze swojej strony.
Wychowano mnie po męsku. Może dlatego, że byłam pierwszą córką w rodzinie, gdzie bardzo spodziewano się chłopców. Męski potomek się nie pojawił, dlatego tata poświęcił swoje pedagogiczne zdolności, żeby wychować mnie jako dziewczynę i chłopaka jednocześnie. Ludwik Cendrowski był matematykiem. Pomysłodawcą programu telewizyjnego „Banda niewidzialnej ręki”, w których młodzi chłopcy w tajemnicy pomagali różnym osobom. Jako swój znak na miejscu zostawiali odbicie ręki. Był też pisarzem, pisał książki głównie matematyczne. Jakby na przekór poszłam w stronę historii, ale z matematyki coś we mnie zostało. Starałam się połączyć w sobie te kontrasty.
 
Skąd pani pochodzi?
- To trudne pytanie. Przemieszczam się od początku. Urodziłam się w Zielonej Górze na Dolnym Śląsku. Wychowywałam się na Pomorzu, tam się uczyłam. Całe wakacje i większość wolnego czasu spędzałam w Poznańskiem, a później w Warszawie. Jak widać, nosiło mnie po całej Polsce, z każdego regionu coś „przykleiło” się do mojej osoby. Dość wcześnie wyjechałam z kraju. Po ślubie, w 1984 r., zamieszkałam w Niemczech, wychowałam dzieci, kształciłam się. Wcześniej ukończyłam studia historyczne, potem kształciłam się w filozofii azjatyckiej, studiowałam taoizm i tantryzm. Bardzo aktywnie uprawiałam wówczas różne kierunki jogi. Zresztą nauczanie jogi, obok tłumaczeń, było moim drugim zawodem. Zajmowałam się też prowadzeniem grupy kung-fu.
Potem stwierdziłam, że  nadszedł czas na podróże. Rzuciło mnie aż do Azji, pojechałam do Nepalu, potem do Indii. To była miłość od pierwszego wejrzenia. Wracałam tam przez 10 lat, wracałam, żyłam na stałe, zapuściłam tam korzenie. Za mną ciągnęła moja rodzina, syn jako młody inżynier rozpoczął tam praktykę i zastanawiał się nad osiedleniem się w Indiach. W tym momencie przyszło otrzeźwienie, powiedziałam: nie. Wróciłam do Europy, zatroszczyłam się o niemieckie gniazdko.
Trzy lata temu przyjechałam do Wyszkowa, co dla mnie było bardzo egzotyczną przygodą. Rzuciło mnie w obszar Polski, który znałam tylko z opowiadań mamy. Kiedy była mała, jej rodzinę wysiedlono właśnie nad Bug, do małej wioski w okolicach Wyszkowa. Historia kołem się toczy. Nie ma przypadków, wszystko ma swój sens.
 
Jak pani tutaj trafiła?
- Dzięki pewnej książce dwóch wyszkowskich pisarzy, która, być może, gdyby nie opowieści mamy, nigdy nie znalazłaby się w moich rękach.
 
„Strzały spod pierzyny”?
- Właśnie. Zafascynowała mnie tak, że zaczęłam tłumaczyć na niemiecki drugą książkę Grzegorza Pikory i Adama Rosłońca „Dzieciożerca”. Właśnie Adam Rosłoniec namówił mnie do spisania przygód i przeżyć z Azji. Zwrócił mi uwagę, że książek podróżniczych na rynku jest już dużo i powiedział: „pokaż Indie inaczej, z kobiecego punktu widzenia”. Ta książka opowiada, jak można powiązać dwie kultury w jednej osobie bez robienia zbyt wielkiego szpagatu.
 
Czyli w pani książce znajdziemy wyraźnie ślady Wyszkowa.
- Absolutnie tak. Duża część mojej książki poświęcona jest jednak Azji, gdzie spędziłam 10 lat życia, wędrując i organizując wyprawy w Himalaje. Wędrowałam pieszo na sześciotysięczniki. Im wyżej byłam, tym bardziej czułam się szczęśliwa. Na tych wędrówkach zetknęłam się z ludźmi, nawet jak Azję, oryginalnymi, z tamtejszymi joginami, żyjącymi poza społeczeństwem. Z nimi też najczęściej wędrowałam. Do dzisiaj jestem dumna, że Himalaje przeszłam w klapkach. Te kontakty spowodowały, że zaczęłam częściej odwiedzać klasztory buddyjskie i hinduskie ashramy gdzie skupia się życie religijne. Są tam też szpitale i szkoły. W starym stylu uczy się w nich tego, co należy do dawnej kultury hinduskiej. Byłam pod wrażeniem tego, jak Hindusi potrafią utrzymywać swój dawny styl życia, mimo że to równocześnie nowoczesny kraj.
 
Zamiast wstępu bohaterka powieści „Jej znak” mówi o sobie: „Urodziłam się dziewczynką, co natchnęło moich rodziców myślą, by wychować mnie jak chłopaka. Udało się im to z powodzeniem. Do dziś z satysfakcją lubię udowadniać, że w roli kobiety potrafię być albo alkoholiczką, albo nimfomanką. Obie wersje na raz jakoś mi nie wychodzą. Chyba że zakocham się po uszy…”. Ile w tym opisie jest pani?
- Powiedzmy, że te ostatnie zdania to prowokacja, mająca zainteresować moją osobą i książką. Uwielbiam Marka Twaina, który w bardzo podobny sposób napisał swoją biografię. Jako nauczycielka jogi absolutnie jestem abstynentką.
 
Teraz mieszka pani w Niemczech.
- Mieszkamy jak duża, tradycyjna rodzina: moja mama, mąż, dorosłe dzieci. Dużo czasu spędzamy z polską rodziną, wracając tam, gdzie możemy znaleźć nasze korzenie.
 
Czy w Wyszkowie jest miejsce, które nazywa pani swoim domem?
- W Wyszkowie jeszcze tego miejsca nie mam, ale rozglądam się. Jestem oczarowana okolicami, powietrzem, którego inni szukają w Azji, daleko w górach. Dzięki temu powietrzu można tu szybko się zregenerować, dojść do siebie.
 
Głównym zarobkowym pani zajęciem jest tłumaczenie?
- W pewnym momencie poświęciłam się pracy lekarskiej. W Szwajcarii zdobyłam wykształcenie jako lekarz – zielarz i ta działalność  toczy się równoległym nurtem mojego życia. Mam w tej chwili trzy zawody.
 
Jest pani matką, żoną, historykiem, tłumaczką, nauczycielką jogi, podróżniczką, pisarką, zajmuje się pani tzw. alternatywnymi terapiami. Jak udaje się pani to wszystko pogodzić?
- Ciągle żyję, nie udało mi się zwariować. Nie lubię stagnacji, jednostajności. No i mam sporo fantazji. Dzięki temu zauważyłam, jak bardzo wszystkie kultury zbliżone są  do siebie, i że ludzie nie różnią tak bardzo, jak to sobie wyobrażamy.
 
Nie wiem, czy łatwo będzie uwierzyć w to kobietom, które pracują, wychowują dzieci, prowadzą domy, są po prostu zmęczone.
- Między innymi o tym piszę w mojej książce. Co się dzieje z kobietami, które żyją od… do…, wieczorem padają na łóżko, nie mając siły nawet na oglądanie telewizji. Piszę, jak można z tego wyjść. Sama przez to przeszłam. Osobiście wyjście znalazłam w tym, że w ciągu dnia, na początku raz w tygodniu, potem intensywniej, znalazłam czas dla siebie. Nie przeznaczyłam go na telewizję czy książki, ale na naukę jogi oddechu (raja joga), potem weszłam w to bardzo głęboko. Wystarczyło parę godzin w tygodniu, żeby zniwelować negatywne skutki tego, co się działo, nabrać energii. I nagle znajdywał się czas, nie było nudno, wieczorem nie padało się na nos. Miałam siłę dla siebie, dla rodziny i wielu innych ludzi. Zaczęła się inna moja historia, właśnie w okresie, kiedy kobietom jest najciężej.
 
Ile miała wtedy pani lat?
- Około 35. Wtedy moje dzieci nie były dorosłe, nie mogłam ich zostawić samych. Jak każda mama stanęłam przed problemami nastolatków. Mocno zaangażowałam się wówczas w kung-fu. Nie lałam moich synów po pupach, po prostu wspólnie ćwiczyliśmy.

Jak widzi pani swoją przyszłość? Zamierza pani gdzieś osiąść na stałe?
- Tak, to jest moje marzenie. Właśnie mały domek, gdzie mogłabym się zająć swoimi hobby. I tu pojawia się nazwa waszego miasteczka. Znajduję tu interesujących ludzi, każdy mój przyjazd owocuje czymś ciekawym. Miejsce, w którym osiądę, musi być specjalne. Dlatego szukam, rozglądam się. Mój syn już był w Wyszkowie, spojrzał i powiedział: „rozumiem ciebie”.

W recenzjach pani książka klasyfikowana jest jako literatura kobieca.
- Niezupełnie tak jest. Adresowana jest również do mężczyzn, o których bardzo dużo piszę. Piszę o mężczyznach szczególnych, którzy potrafili żyć niekonwencjonalnie, szukać modelu innego niż ten propagowany przez społeczeństwo, przeskoczyć siebie. Przewija się tam wątek zdrowego związku rodzinnego, opartego na partnerskich zasadach. Być może wykształcenie filozoficzne spowodowało, że zdryfowałam w stronę podstawowych pytań życiowych: „po co żyjemy, co chcemy osiągnąć?” Choć oczywiście książka utrzymana jest w lekkiej formie romansu.
 
Opis książki na Facebooku kończy zdanie: „Cechą tej książki jest głęboki optymizm…”.
- Jestem optymistką, uważam, że z najgorszych sytuacji można wyjść. Zawsze jest coś pozytywnego, czego można się uczepić i wyciągnąć wędką. Chciałam, żeby ta książka dała nadzieję czytelnikom, którzy mają własne kłopoty.
 
Gdzie pani książkę można dostać?
- W tej chwili egzemplarze z prywatnego wydania można  zamawiać u mnie przez Facebook, wpisując hasło Jej Znak. Wejście na polski rynek księgarski jest w przygotowaniu. Na pewno będą egzemplarze w wyszkowskiej bibliotece. Planowane jest także spotkanie autorskie w Wyszkowie i w Poznaniu.
Dziękuję za rozmowę.
SB
Wróć do listy artykulów z tego wydania
Komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami internautów. Redakcja Nowego Wyszkowiaka nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Redakcja zastrzega sobie możliwość przeredagowywania fragmentów komentarzy w sposób nie zmieniający ich przekazu, a w szczególnych przypadkach usuwania fragmentów lub całych komentarzy. Nie będziemy publikować opinii, które są wulgarne, obraźliwe, naruszające zasady współżycia społecznego, zawierają adresy www i e-mail oraz dane osobowe i teleadresowe, obrażają osoby publiczne, obrażają inne osoby uczestniczące w dyskusji, mogą łamać prawa autorskie, nie są zgodne z tematem komentowanego artykułu.
2013-10-01 12:16
~Karolina
Ciekawe
2013-10-01 09:12
~Arro
Ciekawa kobieta i ma coś do powiedzenia. Fajnie, że ludzi stać na robienie czegoś innego niż bycie szarą masą.
2013-09-30 14:14
~nobo
Jakaś dziwna ta kobieta na zdjęciu, wygląda jak Cejrowski w peruce.
Czytaj w aktualnym numerze
Wiadomości z miasta
Prawie 90 osób wzięło udział w zorganizowanym 11 czerwca przez Wyszkowski Ośrodek Sportu i Rekreacji spływie kajakowym rzeką Bug. Mimo początkowych obaw, pogoda...
Sport
W weekend na parkietach Hali WOSiR odbyły się finały mazowieckich igrzysk młodzieży w piłce siatkowej chłopców. Reprezentujący gospodarzy zespół UKS Polonez...
Czytelnicy napisali
01.06.2016r. w prezencie z okazji Dnia Dziecka, rodzice z grupy „Żabki” pod czujnym okiem Pani Magdaleny Łyszkowskiej i Moniki Ponichtera przygotowali przedstawienie...
Wiadomości z powiatu
Wszyscy radni zagłosowali za udzieleniem wójtowi absolutorium z tytułu wykonania budżetu za 2015 r. Budżet zamknął się ponadmilionową nadwyżką, na inwestycje...
Kultura
Wyszkowska biblioteka włączyła się w ogólnopolską akcję Noc Bibliotek „Wolno czytać”, która upłynęła pod znakiem Henryka Sienkiewicza i...

strony www Warszawa