Sobotni mecz był konfrontacją lidera z trzecią drużyną w tabeli. Wydawało się więc, że emocji, a przede wszystkim bramek, nie zabraknie. W tym kontekście dość przeciętnie przebiegała pierwsza połowa. Zwłaszcza za sprawą przyjezdnych, którzy ewidentnie nastawili się na grę z kontry. Próbowali skopiować taktykę Polonii Warszawa, która tydzień wcześniej rozbiła właśnie w taki sposób mławian na ich terenie. Dlatego sytuacji podbramkowych w pierwszej odsłonie było jak na lekarstwo. W 11 minucie po strzale głową Szymona Salwina piłka o pół metra minęła słupek. Po półgodzinie Damian Gałązka dograł do Łukasza Kowalczyka, ten ładnie przyjął piłkę na klatkę piersiową, dobrze złożył się do strzału z pierwszej piłki, która o centymetry minęła bramkę. Chwilę później ten sam gracz przymierzył z 20 metrów, tym razem pomylił się jednak o dwa metry. W ostatniej minucie pierwszej połowy goście przeprowadzili swoją najgroźniejszą akcję. Dość przypadkowo napastnik z Mławy znalazł się sam przed Łukaszem Derejką, próbował go lobować, na szczęście piłkę z linii bramkowej zdołał wybić głową Mateusz Maciak. Obrońca Bugu został przy okazji skakania do „główki” popchnięty na słupek przez rywala.

Wszystko co przyjemne dla oka i miejscowych kibiców wydarzyło się po przerwie. Na decydujące momenty przyszło jednak poczekać aż do końcówki spotkania. W 80 minucie piłkę głową zgrał Piotr Augustyniak, Gałązka w pełnym biegu minął jednego obrońcę, drugiego „wziął” na plecy, odwrócił się z piłką i strzelił przy dalszym słupku. Bardzo ładna akcja 17-latka wprawiła w euforię jego samego, kolegów oraz oczywiście kibiców. Gospodarze poszli za ciosem i dzięki łutowi szczęścia „dobili” rywala. Cztery minuty później po podaniu od Maciaka Tomasz Cichocki strzałem piszczelem z 10 metrów tak zmylił bramkarza, że ten mógł tylko bezradnie obserwować, jak piłka powoli wpada do bramki. Dzieła dokończył Augustyniak, który w 8 minucie doliczonego czasu gry dał się sfaulować w polu karnym. Po chwili pewnie zamienił rzut karny na bramkę.

Nasz zespół w pełni zatarł złe wrażenie po remisie w Węgrowie. Ważne, by przywiózł z Gostynina komplet punktów i do meczu z Polonią przystąpił w roli lidera. Faworytem będzie na pewno drużyna z Warszawy, jednak w bezpośrednim starciu zdarzyć może się wszystko. W Gostyninie (12 X godz. 15.)  nie zagrają Kowalczyk i Salwin, którzy będą pauzowali za nadmiar żółtych kartek.
 

Dobrą grę, pozytywny wynik, sporo sportowych emocji próbowali niestety popsuć dwaj z trzech sędziów sobotniego meczu. Nie podołali zadaniu spokojnego poprowadzenia meczu o fotel lidera ligi.

O ile do pierwszej połowy nie można mieć większych zastrzeżeń, to w drugiej Daniel Sulej (sędzia główny, z Mińska Maz. – MiM) oraz Grzegorz Dąbrowski (asystent od strony boiska bocznego) próbowali być głównymi aktorami. Rozpoczęło się od zakazania przez Dąbrowskiego podawania rezerwowej piłki, mimo że podstawowa ugrzęzła wysoko na gałęziach choinek. Następnie sędzia Wojtczyk, mimo groźnego ataku mławianina na Chukwuemekę wyprostowaną nogą, co groziło nawet złamaniem, odgwizdał… faul na graczu gości. Dużo gorzej zachowywał się sędzia Dąbrowski. Jeszcze przy stanie 0:0 zasugerował głównemu, by usunął na trybuny Arkadiusza Chalskiego. Mimo że nasz masażysta faktycznie użył niecenzuralnych słów, to jego oddalenie mogło narazić zdrowie, a nawet życie zawodników. Następnie, znowu Dąbrowski, tuż po drugiej bramce powtórzył swoją sugestię, tym razem wobec zmienionego już Kowalczyka. Główny pokazał Łukaszowi drugą żółtą kartkę, w konsekwencji czerwoną, musiał więc opuścić ławkę rezerwowych.

Na meczu byli obecni zarówno obserwator pracy sędziów (z Pułtuska), jak i delegat ds. bezpieczeństwa. Szczególnie od relacji i interpretacji tego pierwszego zależy, czy wobec sędziów zastosowana zostanie jakaś kara, czy karę będzie musiał zapłacić nasz klub.

Autor:
Treść:
Kod z obrazka: