Wyszukaj na stronie

Piłkarze Bugu Wyszków wygrali na wyjeździe trzema bramkami z Koroną Ostrołęka. Rozmiary wygranej mogły i powinny być dużo większe, mimo wygranej zaprezentowali słabą skuteczność.
Przed meczem trener Bugu Krzysztof Ogrodziński miał z pewnością ból głowy. Wyjściowy skład musiał zostać solidnie przemeblowany, ponieważ zabrakło aż czterech graczy: Damiana Gałązki, Bartosza Szydłowskiego, Alana Wróbla i Adama Matejaka. Szczęście w nieszczęściu, że tak liczne braki kadrowe przypadły na mecz z przedostatnią w tabeli drużyną.
Już w 1 minucie wynik meczu mógł otworzyć Łukasz Kowalczyk. Jego strzał wylądował jednak na poprzeczce. W 8 minucie mocno z rzutu wolnego przymierzył Robert Nogaj, a bramkarz Korony z najwyższym trudem przeniósł piłkę nad poprzeczkę. Chwilę później pierwszą, wydawało się, bramkę zdobył dla wyszkowian Nazar Litun. Dopiero po kilkudziesięciu sekundach, kiedy prawie wszyscy piłkarze Bugu zdążyli wrócić na swoją połowę, wydarzyła się kolejna w tej rundzie przedziwna sytuacja. Mimo że sędzia główny Arkadiusz Pazdyka z Siedlec po golu Lituna od razu wskazał na środek boiska, a chorągiewka jego asystenta ani drgnęła, obaj pod wpływem pretensji bramkarza Korony rozpoczęli konsultacje. Sędzia główny momentalnie zmienił decyzję, odgwizdując pozycję spaloną jednego z wyszkowian, który rzekomo stał na linii strzału Ukraińca. Na szczęście nasi gracze nie stracili koncentracji przez te przedziwne zachowanie sędziów i nadal wyprowadzali atak za atakiem. W 20 minucie Łukasz Damętko trafił w poprzeczkę. Decyzja sędziów o nieuznaniu bramki nie była pierwszą co najmniej kontrowersyjną. W 22 minucie bramkarz Korony zagrał piłkę ręką poza polem karnym. Po-nieważ piłka leciała w światło bramki, a tuż przed nią był Kowalczyk, goście stracili oczywi-stą możliwość zdobycia bramki. Mimo tego sędzia z Siedlec pokazał bramkarzowi tylko żółtą kartkę, a gościom przyznał rzut wolny. Po chwili sprawiedliwości stało się zadość. Rzut wolny mocnym strzałem zamienił na gola Mateusz Maciak. Pięć minut później Kowalczyk dograł do Jakuba Rejnusia. Pomocnik Bugu, mimo że miał przed sobą tylko bramkarza, strzelił tak lekko, że ten odbił piłkę nogą. Co nie udało się Rejnusiowi, w dobrym stylu wykorzystał Karol Skoczeń. Akcja bramkowa rozpoczęła się od przejęcia piłki przez Kowalczyka. Po chwili prostopadłe podanie otrzymał młody pomocnik Bugu i w sytuacji sam na sam zachował zimną krew, strzelając efektownie pod samą poprzeczkę. Tuż przed przerwą szansę zmarnował Kowalczyk. Jego strzał z 5 metrów instynktownie odbił przed siebie bramkarz.
W drugiej połowie przyjezdni urządzili sobie jeszcze większy festiwal nieskuteczności, który momentami mógł przyprawić o drwiący uśmiech. W 48 minucie nieatakowany przez nikogo Łukasz Szala z 12 metrów tak naprawdę podał wprost w ręce bramkarza. Kilkadziesiąt sekund później ponownie sytuacji sam na sam nie wykorzystał Rejnuś. W 57 minucie Kowalczyk z kilku metrów strzelił w środek bramki. Wyszkowianom w drugiej odsłonie udało się zdobyć tylko jedną bramkę. Siedem minut przed końcem meczu Kowalczyk na raty wykorzystał sytuację sam na sam. Najlepszym odzwier-ciedleniem przebiegu meczu była sytuacja z doliczonego czasu gry. Wyszkowianie po przejęciu piłki wyszli z kontrą w przewadze trzech na jednego. Strzał Łukasza Damętki obronił bramkarz, dobitka Kowalczyka trafiła w jedynego obrońcę Korony, a druga próba dobicia rezerwowego Narka Hakobyana wylądowała daleko w krzakach za bramką. Następny mecz Bug rozegra w Wyszkowie w sobotę 17 maja o godz. 15 z Czarnymi Węgrów.

Wróć do listy artykulów z tego wydania