W sobotę wyszkowianie udali się do Pułtuska na mecz z Nadnarwianką. Przed spotkaniem oba zespoły w tabeli dzielił tylko punkt. Szczególnie dla gości był to ostatni moment, by zacząć piąć się ku czołówce ligi. Nasz zespół pewnie skorzystał z tej szansy.

Pomijając pierwsze 10 minut, w trakcie których to pułtuszczanie częściej byli przy piłce  i strzelali, goście mecz mieli pod kontrolą. W .7 minucie jeden z rywali strzelił bardzo mocno z 23 metrów, Łukasz Derejko musiał ratować się wybiciem piłki na rzut rożny. Kilka minut później gracz Nadnarwianki ponownie uderzył z dystansu, tym razem jednak w sam środek bramki. W 18.  minucie bardzo przytomnie w polu karnym rywala zachował się Łukasz Kowalczyk. Wykorzystał gapiostwo obrońców, wepchnął się między dwóch stoperów i strzałem po ziemi nie dał szans bramkarzowi. Nie minęło 10 minut,  a goście podwyższyli prowadzenie. Na początku akcji pierwszy strzał jednego z naszych graczy został zablokowany. Reklamowali więc, że było to zagranie ręką. Pewnie uśpiło to trochę defensywę gospodarzy, którzy pozwolili Kowalczykowi na przyjęcie piłki na linii pola karnego i oddanie sprytnego, technicznego strzału tuż pod poprzeczkę. Po chwili miejscowych mógł pognębić Gałązka, ale z pięciu metrów trafił w bramkarza. Szansę na klasycznego hat-tricka zmarnował natomiast Kowalczyk. Będąc sam przed bramkarzem, próbował go lobować, ale zrobił to tak lekko, że bramkarz zdążył odwrócić się i złapać piłkę. Tuż przed przerwą bliski szczęścia był również Mateusz Maciak. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego piłka minęła bramkarza, ale nasz stoper nie trafił głową do pustej bramki.

Po przerwie gracze trenera Artura Salamona w dalszym ciągu kontrolowali przebieg gry, choć za odpuszczenie przewagi od ok. 80. minuty należy im się kilka gorzkich słów. Wcześniej, bo po godzinie gry, sytuację sam na sam wykorzystał Karol Skoczeń i stało się jasne, kto wygra mecz. Cztery minuty przed końcem regulaminowego czasu gry nasi gracze stracili piłkę w kole środkowym. Rywale wyszli w przewadze czterech na trzech z kontrą, zakończoną celnym strzałem tuż przy słupku zawodnika, który pozostał zupełnie niekryty w okolicy dziesiątego metra.

Pewna wygrana na pewno cieszy, ale po tym meczu trenerowi Salamonowi przybył poważny dylemat. Czwartą żółtą kartkę otrzymał Kowalczyk, który tym samym sam wyeliminował się z pojedynku z Mławą, zawsze budzącego duże emocje. Ten mecz już 11 października o godz. 15 na stadionie Bugu.

•
 

W środę nasz zespół przystąpił do rozgrywek o okręgowy Puchar Polski. Zmierzył się z grającą dwie klasy niżej Koroną Jadów, która została zdeklasowana dwucyfrową różnicą bramek.

W V rundzie Bug 8 października o godz. 15. będzie podejmowany w Warszawie przez juniorów Polonii.

Autor:
Treść:
Kod z obrazka: