O rowerowej wyprawie na Syberię, z Nieriungrin do miejscowości Czerski nad Morzem Wschodniosyberyjskim, podróży przy -50 stopniach C, pokonywaniu własnych słabości 1 maja opowiedział wyszkowianom podróżnik Krzysztof Suchowierski. Był gościem specjalnym rowerowej majówki.
W 2014 r. wraz z dwoma Rosjanami w ekstremalnych warunkach pokonał 3,7 tys. km. Rok wcześniej przez ponad 100 dni jechał z Białegostoku, gdzie mieszka, do Białegostoku na Syberii. Po drodze poznał Iłana Czeczniewa, organizatora zimowej ekspedycji przez Jakucję, jeden z najzimniejszych rejonów świata. To on zaproponował mu udział w tej wyjątkowej podróży. – Bałem się – przyznał Krzysztof Suchowierski podczas spotkania w Wyszkowie. Poza tym taka wyprawa to koszt ok. 12. tys. zł. – Kiedy kończyłem wyprawę do Białegostoku na Syberii miałem 0 zł i 100 km do przejechania. Za ostatnie 5 zł kupiłem kawę i hot doga, po drodze zbierałem jabłka. Na ekspedycję przez Jakucję udało mi się jakoś zebrać pieniądze, trochę popadłem w długi, ale to tylko pieniądze, spłaci się. Pomyślałem: trudno, nawet jak tydzień wytrzymam, to wstydu nie będzie.
Białostoczanin i dwaj Rosjanie na wyjątkową ekspedycję wyruszyli w lutym. Chcieli w ten sposób uczcić pamięć ofiar represji w latach 1930-50; było to również nietypowe, trudne wyzwanie sportowe. Podróżnik opowiedział wyszkowianom o zmaganiach z ciężkimi warunkami atmosferycznymi, zabezpieczaniu organizmu i sprzętu przed zimnem, ogromnym wysiłku. – Ciągle trzeba być w ruchu, ale ciężko się przyzwyczaić do tego roweru, ciężko pedałować – mówił. – Napęd nie działał, pękały dętki.
Ekspedycja zakończyła się w kwietniu. Osiągnięcie celu, po 76 dniach, było wielkim triumfem m.in. ze względu na brak wiary w powodzenie ekspedycji, z którym podróżnicy spotykali się dość często. – Mało kto w nas wierzył – przyznał Krzysztof Suchowierski. – W drodze jedni nas wspierali, inni drwili: „Co wy, rowerami przez Jakucję?!” albo: „Do Soczi nie w tę stronę”.
Na szczęście nie brakowało również ludzi, którzy chętnie udzielali podróżnikom schronienia i gościny, kierowcy tirów pozwalali w kabinach zmieniać pęknięte dętki. Uczestnicy wyprawy zatrzymywali się w szkołach i na uniwersytetach, gdzie opowiadali miejscowym o represjach na Syberii.
Ale zdarzały się i 300-kilometrowe odcinki, na których nie było żadnego schronienia, podróżnicy nocowali wówczas pod gołym niebem, w temperaturach sięgających -50 stopni C. Noce spędzali również w namiotach rybackich i pasterskich.
- To była podróż życia – podsumował Krzysztof Suchowierski. – Bardzo fajna, ale i bardzo ciężka. Każdego dnia walczyliśmy z mrozem i swoimi słabościami. Ale nie możemy porównywać się do komandosów tamtych czasów. Oni nie mieli naszych ubrań, ciepłych śpiworów, naszego jedzenia.
Powodzenie rowerowej wyprawy przez Syberię to z pewnością niespodzianka również dla nauczycieli Krzysztofa Suchowierskiego. – Jako jedyny w szkole nie zdałem egzaminu na kartę rowerową – wspominał z uśmiechem.
Na koniec spotkania wśród uczestników rowerowej majówki rozlosowano rowerowe gadżety.
SB