Galimatias na Ogródkach
Wąskie uliczki na os. Ogródki (za cmentarzem parafialnym) nikogo już w Wyszkowie nie dziwią, a mieszkańcom nie przeszkadzają. Mają oni jednak problem, bo po latach okazało się, że pasy wzdłuż ulic, gdzie stoją ogrodzenia, należą do gminy, a ta postanowiła stan własności uregulować. Mieszkańcy mogą ogrodzenia przestawić lub płacić gminie dzierżawę. Oni z kolei za wszelką cenę chcą zachować obecny stan. Proponują nawet wprowadzenie ulic jednokierunkowych…
Kłopotliwa sytuacja dotyczy ulic Spokojnej, Bojowników, Robotniczej, Partyzantów i Wiśniowej, gdzie posesje zostały ogrodzone jeszcze w latach 50. – Te płoty tak stały, jak srylem byłam – mówi jedna z mieszkanek. – Ludzie tu wtedy nawet świnie, kury hodowali. Dlatego nazwali osiedle Ogródki. Myśmy tu byli przekonani, że nasze działki są do ulicy.
Ale nie są. W przypadku zdecydowanej większości nieruchomości pasy wzdłuż ulic, gdzie stoją ogrodzenia, należą do gminy. Pozostałe gmina i tak będzie w przyszłości przejmowała na poszerzenie ulic, które nie spełniają parametrów drogi publicznej. – Nie ma sytuacji, że ktoś ma wykupiony pas przy ulicy – zapewnia naczelnik wydziału zagospodarowania przestrzennego Iwona Kozon. – Ewentualnie nie są jeszcze wydzielone. A wydzielanie następuje podczas przekształcenia użytkowania wieczystego w prawo własności. Błąd został popełniony na etapie budowy tych uliczek.
Gmina chce, by mieszkańcy albo przesunęli ogrodzenia, albo płacili dzierżawę – 50 zł + VAT miesięcznie za działkę. To się mieszkańcom nie podoba.
- Ulice były budowane jeszcze za burmistrza Malinowskiego i było dobrze. A teraz ogrodzenia trzeba rozwalać – mówią. – Chcą pozabierać po 1,5 – 3 m.
- Tu na rogu mieszkańcy najpierw dostali pozwolenie na budowę, a teraz musieliby się wsunąć. Chodzi o brak logiki w tym wszystkim.
- Jedni mają wykupione działki do samej ulicy, nawet przy skrzyżowaniach, a innym gmina nie pozwala. I każą się wsuwać z ogrodzeniami albo płacić dzierżawę. A tu sąsiadka chałupę musiałaby rozwalić.
- Ja się odsunę, nie będę płacił – mówi jeden z mieszkańców. Inni nie zamierzają, bo niedawno stawiali ogrodzenia.
- To jak to będzie wyglądało? Jeden się wsunie, drugi nie i takie zęby się zrobią – dziwią się. – Albo się wsuwamy wszyscy, albo nikt. A poza tym, to kto ma przesunąć te ogrodzenia? Totalny chaos na razie się robi.
Mieszkańcy chcą, by ogrodzenia pozostały na swoim miejscu.
- Możemy zgodzić się na ulice jednokierunkowe. Chcemy, żeby gmina wprowadziła tu ruch wewnętrzny, tak jak na osiedlach bloków – proponują.
- Straż pożarna, karetka dojedzie, śmieci też odbierają. Nam tu chodniki, dwupasmówka nie potrzebne. Widzi pani, że samochody mijają się – podkreślają. Mijają, ale pod warunkiem, że nikt nie zaparkuje na ulicy.
- To postawić zakazy zatrzymywania. Jeden, drugi dostaną mandaty, to się nauczą – komentują mieszkańcy.
- Przed wyborami był obiecany plac zabaw, lustra na skrzyżowaniach. I nie ma nic – dodają.
Większość domów dziedziczona jest z pokolenia na pokolenie. Obecni właściciele nie są jednak właścicielami od 30 lat, nie mają szans na zajęcie działek od ulicy przez zasiedzenie. – I o to urzędnikom chodzi – komentują. – Przecież ja 30 lat nie będę żyła.
- Gmina nie może pozwolić na takie, jak do tej pory, użytkowanie swoich gruntów – sytuację komentuje Iwona Kozon. – Dobre chęci nie mają tu znaczenia, bo tak stanowią przepisy. Takie sytuacje są w różnych częściach miasta i mieszkańcy się dostosowują.
Zdaniem urzędników, wszystkie narożne ogrodzenia muszą zostać przesunięte ze względów bezpieczeństwa. Nawet wprowadzenie ulic jednokierunkowych może nie rozwiązać problemu, te również są szersze niż obecne 5 m. – Przygotowanie nowej organizacji ruchu na tym osiedlu będzie jednym z pierwszych zadań nowego naczelnika wydziału gospodarki komunalnej – mówi burmistrz Grzegorz Nowosielski po spotkaniu z mieszkańcami. – Zastanowimy się nad wprowadzeniem ulic jednokierunkowych, choć już wiadomo, że nie może to dotyczyć ul. Spokojnej.
SB