Faworytem sobotniej potyczki byli gospodarze, którzy musieli zdobyć punkty, by utrzymać fotel lidera, po tym jak tydzień temu pechowo zremisowali w Płocku. Przasnyszanie po raz pierwszy pozwolili na rozegranie oficjalnego meczu ligowego na sztucznej murawie. Wydawało się, że sztuczna nawierzchnia, mniejsze wymiary boiska, mogą być atutami dla drużyny broniącej się, okazało się jednak, że tak dobrej drużynie jak MKS nawierzchnia nie robi żadnej różnicy.

W porównaniu do meczu z Naprzodem trener Artur Salamon dokonał dwóch zmian. Jedną wymuszoną, za kontuzjowanego Ernesta Dobkowskiego zagrał Łukasz Wolf. Na ławce usiadł Michał Herman, a zastąpił go Salamon junior.

Pierwsza połowa była słabsza w wykonaniu gości. Nie stworzyli sobie ani jednej klarownej okazji. Za to gospodarze atakowali, ale ich przewaga nie była przytłaczająca. Problem z upilnowaniem bocznego pomocnika miał ze swojej lewej strony Łukasz Damętko. Gracz MKS, który wiosnę spędził w Błękitnych Raciąż, bardzo dał się we znaki naszej drużynie. To po jego dośrodkowaniu w 36. minucie Krzysztof Goleń zamiast rękoma próbował wybić piłkę nogami, minął się z nią, a napastnik przasnyszan z bliska wpakował piłkę do pustej bramki.

Trzy minuty po wznowieniu gry Goleń zrehabilitował się, broniąc w sytuacji sam na sam. Gospodarze stopniowo zaczęli spuszczać z tonu, oddawali inicjatywę Bugowi, za co zostali dwukrotnie skarceni. W 64. minucie po dośrodkowaniu z lewej strony z półwoleja bramkę strzelił Aron Majczyna. W 70. minucie gracz Bugu trafił w słupek. W 83. minucie po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Mateusz Maciak został najpierw zablokowany przez rywala, ale dobitka ugrzęzła pod poprzeczką. Niestety, stan euforii chyba zbyt mocno udzielił się naszym piłkarzom. Już minutę później rywale egzekwowali rzut rożny, który zakończył się celnym strzałem kapitana MKS. Lider próbował pójść za ciosem i kolejne ataki sunęły na bramkę Golenia. W 87. minucie piłkarz rywala strzelił bardzo ładnie z pierwszej piłki i Goleń nie miał najmniejszych szans. Wyrok na Bugu został wykonany w doliczonym czasie gry. Jeden z rywali po kontrze wślizgiem wpakował piłkę do pustej bramki.

Punktów z Przasnysza co prawda nie przywieźliśmy, ale wyszkowianom należą się brawa. Nie przestraszyli się lidera, napsuli mu sporo krwi. Zabrakło doświadczenia, trochę skupienia i skuteczności. Z drugiej strony, trzeba przyznać, że Przasnysz jest dziś lepszą drużyną, miał więcej z gry i zasłużenie pokonał Bug. 

Dobrze, że kibice w Wyszkowie już dawno mogli zapomnieć o problemie zdobywania bramek przez graczy Bugu. Teraz czeka nas bardzo ważny mecz z Czarnymi, którzy są w tabeli za Bugiem i mają jeszcze matematyczne szanse na utrzymanie.

Mecz z Czarnymi w piątek 25 marca o godz. 15 w Wyszkowie.

Autor:
Treść:
Kod z obrazka: