Przed piątkowym meczem trener Artur Salamon ponownie, z konieczności, musiał dość mocno żonglować składem. Za kartki pauzował Łukasz Damętko, kontuzję po meczu z Naprzodem ciągle leczy Ernest Dobkowski, do gry gotowy nadal nie jest Mateusz Krawczyk. M.in. z powodu tych nieobecności po raz pierwszy w sezonie w wyjściowym składzie znaleźli się Alan Wróbel i Łukasz Kowalczyk.

Obie drużyny zdawały sobie sprawę ze stawki meczu. W przypadku utraty punktów powstaje bowiem zagrożenie dołączenia lub pozostania w grupie najsłabszych zespołów IV ligi. Przed przerwą sytuacji nie było więc zbyt dużo. W 12. minucie wynik powinien otworzyć Jakub Rejnuś. Kuba dostał dobre podanie od Bartosza Salamona, próbował lobować wychodzącego bramkarza, ale piłka o metr minęła słupek. Cztery minuty później na efektowny strzał z woleja zdecydował się Kamil Kaput. Bramkarz z Węgrowa z najwyższym trudem przeniósł piłkę nad poprzeczką. 

Po półgodzinie węgrowianie stworzyli sobie pierwszą i jedyną groźną okazję. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego gracz rywali główkował, a piłka o mniej niż pół metra minęła słupek bramki Bugu. Rozstrzygająca o losach meczu akcja miała miejsce w doliczonym czasie… doliczonego czasu gry. A to dlatego, że w 46. minucie ponad minutę trwała pomoc medyczna dla jednego z rywali. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego piłkę w pole karne wstrzelił Kaput, tam rywala przepchnął Wróbel i głową wpakował piłkę do bramki. W tej sytuacji ucierpiał bramkarz Czarnych, który nie był w stanie wyjść na drugą połowę. Był to już drugi kontuzjowany piłkarz gości, który z konieczności musiał opuścić boisko jeszcze przed przerwą.

Na drugą połowę wyszkowianie wyszli jakby bardziej zmobilizowani. Podobać w ich wykonaniu mógł się zwłaszcza pierwszy kwadrans drugiej odsłony, kiedy to powinni podwyższyć prowadzenie. Dwie minuty po przerwie Kowalczyk podał wzdłuż bramki, niestety po przeciwnej stronie zabrakło któregoś z jego kolegów, by wpakować piłkę do pustej bramki. Kwadrans później dośrodkowywał Rejnuś i gdyby tym razem Łukasz nie stracił równowagi, wbiłby piłkę głową do siatki z dwóch metrów. W 70. minucie bardzo przytomne wyjście Krzysztofa Golenia na 25 metr od bramki zapobiegło sytuacji sam na sam. Do końca meczu miejscowi grali momentami dość głęboko cofnięcie przed swoją bramkę, ale nie pozwolili węgrowianom na stworzenie choćby jednej groźnej sytuacji. Z ich strony po przerwie najgroźniejszy był co prawda bardzo silny strzał, ale wprost w ręce Golenia.

To była bardzo ważna, szczególnie pod katem psychiki, wygrana. Wyszkowianie odskoczyli Czarnym na dobre - są już tylko matematyczne szanse by nasz piątkowy rywal dogonił Bug w tabeli. Co prawda nie po myśli wyszkowian ułożyły się wyniki m.in. w Mińsku Maz. oraz przede wszystkim w Ciechanowie, ale biorąc pod uwagę przeciętną dyspozycję Łomianek, w najbliższą sobotę gracze trenera Salamona znów będą mieli dużą okazję by zapunktować.

Mecz z Łomiankami odbędzie się na boisku rywala w sobotę, 2 kwietnia, o godz. 11. Natomiast na niedzielę, kibiców i piłkarzy zapraszamy do kościoła pw. św. Wojciecha, w którym o godz. 12:30 odprawiona zostanie doroczna Msza św. w intencji klubu. Zachęcamy do zabrania do kościoła szalików.

Autor:
Treść:
Kod z obrazka: