Strona główna
Galeria Kontakt Ogłoszenia
Historia Ziemia
Wyszukaj na stronie

Holandia


Dlaczego warto jechać do Holandii?

Kraj ten najbardziej jest znany z tulipanów, wiatraków, sera, chodaków i niezliczonej ilości rowerów oraz mistrzów malarstwa - van Gogha  i Rembrandta.
Polska nazwa tego państwa jest nieprecyzyjna, gdyż tak naprawdę Holandia jest tylko jedną z prowincji wchodzących w skład Królestwa Niderlandów.
Tam trzeba jechać najlepiej na przełomie kwietnia i maja, kiedy Holandia jest jednym wielkim ogrodem, gdy kwitną tulipany i mnóstwo innych kwiatów. Holendrzy mają bzika na punkcie kwiatów. To jest ich wielka narodowa pasja i hobby. Holandia posiada, łącznie z plantacjami w Afryce, 25 tys. ha upraw tulipanów pod gołym niebem i 4 tys. ha pod szkłem. Roczny dochód ze sprzedaży tulipanów wynosi 5,3 mld euro. W Aalsmeer jest największa na świecie giełda kwiatowa, która zajmuje powierzchnię równą 100 boiskom piłkarskim.
W Holandii zdumiewają poldery i miasta poprzecinane kanałami. Ponad połowa terytorium kraju jest położona poniżej poziomu morza. Wiatraki, które są symbolem Holandii – niektórzy polscy turyści byli zawiedzeni, że było ich tak mało – były używane m.in. do osuszania polderów, napędzania maszyn tartacznych czy i mielenia zboża. Najwięcej XVII-wiecznych wiatraków możemy zobaczyć w miasteczku - skansenie - Kinderdijk.
Holandia jest ślicznym, czyściutkim i uporządkowanym krajem. Cieszą oczy ukwiecone ogrody i skwery, przepiękne, zadbane domy. W oknach nie ma firanek – Holendrzy nie zaglądają sobie do okien. Panuje tam ogromna moda na domy kryte strzechą. Holendrzy lubują się w tym, co naturalne.
Ponieważ powierzchni jest mało, zaczynają budować domy na wodzie. W Amsterdamie bardzo modne jest mieszkanie na barce.
Wody jest bardzo dużo, więc Holendrzy cierpią na reumatyzm, ale pocieszające jest to, że jako środek znieczulający w aptekach dostępna jest… marihuana. Zresztą można ją też kupić legalnie w coffee shopach. 
Koniecznie trzeba spróbować serów – edama, goudy czy aut amsterdamu (starego amsterdamu) oraz holenderskich śledzi a’la matjas, które są ich specjalnością. Po prostu niebo w gębie. Kto lubi śledzie, musi w Holandii zjeść tradycyjne holenderskie śledzie, podawane z cebulką i ogórkiem. Wyjątkowo delikatne, wręcz puszyste, rozpływają się w ustach. Rybacy marynują je jeszcze na kutrach, nikt nie zna ich tajemnicy. Sezon na śledzie zaczyna się już wiosną i jest wielkim, holenderskim, narodowym świętem – wszyscy jedzą i degustują śledzie.
Holandia pielęgnuje tradycje, ale jest bardzo nowoczesnym krajem. Najlepszym przykładem na to jest m.in. gigantyczne lotnisko Shiphol koło Amsterdamu, które należy do najnowocześniejszych na świecie.
Co warto zobaczyć?
Koniecznie trzeba zobaczyć stolicę Holandii – Amsterdam, zwany Wenecją Północy oraz stolicę administracyjną – Hagę, a w niej Pałac Pokoju, będący siedzibą Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości, który jest Mekką dla prawników. Wrażenie robi monumentalna budowla Binnenhof z XIII w., będąca siedzibą parlamentu, starówka, zamek królewski. 
Niedaleko Hagi leży Madurodam, wyjątkowe, miniaturowe miasteczko - największy na świecie zbiór miniaturowych najbardziej charakterystycznych dla Holandii budowli, 25 razy mniejszych niż w rzeczywistości. 
W Amsterdamie obowiązkowo trzeba zwiedzić imponujące Muzeum Van Gogha i, oczywiście, Rijksmuseum – Muzeum Narodowe, obecnie w remoncie, ale jedno skrzydło jest czynne. Warto tam wejść, żeby zobaczyć chociażby „Nocną straż”, najsłynniejszy obraz Rembrandta.
Niezapomnianych widoków dostarcza rejs statkiem po kanałach Amsterdamu. Zachwyca starówka i Plac Dam. Silniejszych wrażeń może dostarczyć zwiedzanie słynnej Dzielnicy Czerwonych Latarni. 
W Amsterdamie, który jest światową stolicą diamentów, możemy też zwiedzić szlifiernię tych drogocennych kamieni.
Mnie zachwyciła słynna fabryka porcelany w Delft. W Polsce rozsławił ją holenderski architekt, Tylman z Gameren. Dzięki niemu kafle z tej fabryki - malowane ręcznie w niebieskie, charakterystyczne wzory - możemy podziwiać też w Polsce: w Pałacu w Nieborowie, Łazienkach Królewskich i Wilanowie.
Porcelana z Delft jest zdobiona ręcznie. W ciągu dnia jedna osoba jest w stanie ozdobić dwa, najwyżej trzy duże talerze. Wyroby z Delf osiągają bajońskie ceny: maleńki spodek pod filiżankę kosztuje 130 euro.
Źródłem niesamowitych emocji jest przejazd autostradą Afsluitdijk;  32-kilometrową drogą, zbudowaną na tamie oddzielającej Morze Północne od jeziora IJsselmeer. Jest ono ogromne i w pewnym momencie mamy wrażenie, że jedziemy przez środek morza.
Lubiącym plażowanie polecam kurort Noordwijk nad przepięknym, choć zimnym, Morzem Północnym. 
Warto zwiedzić też Arnhem – miasteczko znane z czasów II wojny światowej z operacji „Market Garden”, w której brała udział m.in. I dywizja Spadochronowa gen. Sosabowskiego. Polecam wizytę w muzeum „Airborne”, dokumentującym tamte wydarzenia (opowiada o nich m.in. film „O jeden most za daleko”). W pobliżu – w Oosterbeek - jest cmentarz, na którym spoczywają polegli podczas bitwy pod Arnhem. Troszkę nam się przykro zrobiło, bo większość Polaków pochowana jest wzdłuż ogrodzenia, jakby pod płotem, a nie w centralnej części cmentarza.
Na co uważać?
Na rowerzystów. Jeżdżą jak szaleni. Często, chodząc po Amsterdamie czy Hadze, dosłownie wpadaliśmy na rowerzystów bądź oni na nas. Rowerzyści są tam przyzwyczajeni, że mają pierwszeństwo i wolno im jeździć wszędzie. 
z Małgorzatą Ślesik – Nasiadko rozm. (i)

strony www Warszawa