Strona główna
Galeria Kontakt Ogłoszenia
Historia Ziemia
Wyszukaj na stronie


Społecznie, ale odpłatnie
Radni, choć pełnią funkcję społeczną, otrzymują gwarantowane przez prawo diety. Mają one rekompensować im wynagrodzenie utracone z powodu nieobecności w pracy, a także pokrywać wydatki wynikające z posiadania mandatów, jak rachunki telefoniczne czy zakup materiałów biurowych. Z rozmów, które przeprowadziliśmy z radnymi miejskimi i powiatowymi, wynika, że nieliczni tracą część pensji lub wykorzystują urlop, by wziąć udział w sesjach lub posiedzeniach komisji.
Prawo radnego do diety oraz zwrotu kosztów podróży służbowych wynika z ustaw o samorządach gminnym i powiatowym. Przy ustalaniu wysokości diety bierze się pod uwagę funkcję samorządowca. Definicji diety nie znajdziemy w ustawach, ale w komentarzach do nich. „Diety winny rekompensować radnemu utracone wskutek wykonywania mandatu zarobki i poniesione w związku z tym koszty” – podkreśla Bogdan Dolnicki w wykładni do ustawy o samorządzie powiatowym.
Czym na co dzień zajmują się nasi radni miejscy i powiatowi? Pracują w zakładach prywatnych, rządowych i samorządowych, prowadzą własne firmy. Mamy też lekarzy, nauczycieli i rolników, a także – najmniej licznych – bezrobotnych. Ponieważ sesje i komisje odbywają się w ciągu dnia (komisje – czasami w godzinach popołudniowych), samorządowcy szukają takich rozwiązań, by funkcja społeczna nie kolidowała z obowiązkami służbowymi i nie wpłynęła na zmniejszenie zarobków. Jak mówi ustawa o samorządzie gminnym, „pracodawca obowiązany jest zwolnić radnego od pracy zawodowej w celu umożliwienia mu brania udziału w pracach organów gminy”, ale naturalną konsekwencją zwolnienia jest obcięcie pensji. To jednak dotyka nielicznych radnych.
Mam nienormowany czas pracy
- taką odpowiedź słyszeliśmy najczęściej od samorządowców zapytanych, czy praca zawodowa nie koliduje z funkcją radnego.
- Pracodawca nie stwarza problemu, bo mam system zadaniowy – informuje radny miejski Marek Kamiński.
- Zwalniam się, ale pracodawca nie potrąca mi z pensji. Mam nielimitowany czas pracy, wielokrotnie pracuję w soboty – mówi radny miejski Marek Głowacki.
Nienormowany czas pracy ma również radna powiatowa Maria Jachimowicz, pracownik Nadleśnictwa Wyszków. - Pracownicy terenowi pracują w wieczory i święta, a praca musi być wykonana porządnie. Z reguły pracujemy więcej niż 8 godzin dziennie – zapewnia.
Jej kolega z rady Jan Getka pracuje w systemie zmianowym. Gdy obowiązki radnego kolidują z pracą, składa podanie o zmianę grafiku. – Dyrektor wie, że jestem radnym i nie ma problemu – relacjonuje.
Muszą brać urlop
Nie wszyscy mają jednak takie możliwości i wyrozumiałych przełożonych. Pracujący w prywatnej firmie radny powiatowy Jerzy Żukowski na udział w sesjach i komisjach wykorzystuje prawie cały urlop. – Moja sesja to jest wypoczynek – przyznaje. Wspomina, gdy jako radny gminy Brańszczyk pracował w gminnym zakładzie komunalnym: – Już wówczas komisja rewizyjna kontrolowała mnie pod tym względem.
Urlopy bierze również radny powiatowy Bogusław Frąckiewicz, pracownik warszawskiej firmy: - Muszę brać, bo kto mnie zwolni? Nie mogę się urwać.
Dyrektorzy mają lepiej
W komfortowej sytuacji są osoby na stanowiskach kierowniczych. Jednym głosem mówią o nienormowanym czasie pracy i zapewniają, że obowiązki służbowe pochłaniają im więcej czasu, niż przewidują przepisy.
- Moi zwierzchnicy wiedzą, że podjęłam się funkcji radnego. Ale nie wykonuję jej kosztem pracy – zapewnia radna miejska Elżbieta Piórkowska, dyr. Zespołu Szkół Specjalnych w Brańszczyku.
Małgorzata Ślesik – Nasiadko, przewodnicząca rady powiatu i dyrektor biblioteki miejskiej, zanim została radną, poprosiła o zgodę swojego przełożonego, czyli burmistrza. – Nie mam sobie nic do zarzucenia, bo czas poświęcony pracy w samorządzie oddaję bibliotece z nawiązką. Spotkania w bibliotece odbywają się popołudniami i wieczorami, często w soboty, niekiedy w niedziele, nie liczę czasu – wymienia, przyznając jednocześnie, że samorządowcom – dyrektorom łatwiej jest pogodzić obowiązki zawodowe i radnego niż tzw. zwykłym pracownikom.
O tym, że pracuje więcej niż 8 godzin dziennie, zapewnia również zastępca przewodniczącej Krystian Pędzich, kierownik powiatowego biura ARiMR. – Nie można świadczyć pracy w dwóch miejscach jednocześnie – przekonuje, choć zdarza mu się uczestniczyć w spotkaniach w podwójnej roli.
Zwalniają się u wójta
W gronie radnych są też pracownicy jednostek prowadzonych przez samorządy.
Radny miejski Krzysztof Arbaszewski jest naczelnikiem wydziału edukacji starostwa. Obowiązki służbowe niejednokrotnie zmuszają go do pracy w soboty i niedziele. Nadgodziny, z których raz na kwartał rozlicza się z sekretarzem powiatu, wykorzystuje, biorąc udział w sesjach i komisjach.
Kwartalnie wyjścia z pracy na sesje rozlicza również radny powiatowy Andrzej Piątek, kierownik Zakładu Gospodarki Komunalnej w Somiance. Po zsumowaniu godzin wpisuje odpowiedniej długości urlop.
Wojciech Rojek, pracownik PWiK na sesje bierze urlop. Komisje, ku jego zadowoleniu, odbywają się już po pracy.
Z wójtami „dogadali się” radni powiatowi Karol Kołakowski, sekretarz gminy Rząśnik i Andrzej Kuczyński, pracownik Urzędu Gminy w Długosiodle. Biorą urlopy lub pracują po godzinach.
Radny miejski Mieczysław Karpiński porozumiał się z dyrektorem SP2, w której jest kierownikiem administracji. - Zaraz na początku kadencji wprowadziliśmy taki zeszyt kontrolny, który ja zatwierdzam. Radny wszystko odpracowuje – informuje Jan Hryniewicz, który sam jest radnym powiatowym (nienormowany czas pracy).
Emerytem, ale i nauczycielem jest radny powiatowy Władysław Mędrzycki. - Nie chcę zawalać lekcji, więc tak ustawiłem plan, żeby nie kolidował z sesjami i komisjami – mówi.
Ze swoim przełożonym nie porozumiał się natomiast wiceprzewodniczący rady powiatu Tadeusz Michalik, pracownik Urzędu Gminy w Zabrodziu. Jak dowiedzieliśmy się od wójta Adama Ołdaka, radny czasami bierze urlop, ale najczęściej „wpisuje się na listę i wychodzi”. Wójt poprosił o przygotowanie opinii prawnej i na jej podstawie zwrócił się do wydziału finansowego, by potrącił radnemu z pensji za czas pracy, który poświęca obowiązkom samorządowca.
Nic więc dziwnego, że nasze pytanie wyraźnie radnego zirytowało. – Dlaczego akurat mnie pani pyta? Nie odpowiem – usłyszeliśmy. Wspomniał jednak o braniu wolnego dnia i że „robi tak, jak wszyscy”.
Nerwowo na nasze pytanie zareagował również radny miejski Jan Abramczyk, pracownik prywatnej firmy. – To moja sprawa, jak dogaduję się z pracodawcą – powiedział, ale po chwili dodał, że odpracowuje ten czas - zostaje po godzinach lub pracuje w soboty.
Jedyny bez diety
Radni miejscy i powiatowi, podobnie jak większość samorządowców w powiecie, otrzymuje diety w formie miesięcznych ryczałtów. Ponieważ zgodnie z prawem nie można ich całkowicie pozbawić diet, pieniądze otrzymują nawet, jeśli nie biorą udziału w sesjach lub komisjach. Konsekwencją obecności nieusprawiedliwionych jest zmniejszenie przysługującej kwoty.
Jedynym samorządowcem, który diety nie otrzymuje wcale, jest radny powiatowy Waldemar Sobczak. Jako wicestarosta pełni bowiem płatną funkcję członka zarządu powiatu.
W każdym opisanym przez nas przypadku trudno uznać funkcję radnego za społeczną. Dlatego wśród wyborców nie brakuje opinii, że radni – jako społecznicy – w ogóle nie powinni otrzymywać diet. Swoją funkcję mogliby wypełniać po godzinach pracy: popołudniami lub w soboty. Ale czy wtedy byliby chętni do pełnienia tej zaszczytnej funkcji? 
SB

Jak to się robi w Danii?
Kiedy wylądowałem na lotnisku w duńskim Aalborg, zdawałem sobie sprawę, że jestem jednocześnie blisko Polski i daleko od niej. Blisko geograficznie, daleko kulturowo. Jak daleko, mogłem się przekonać podczas kilku najbliższych dni. Ponieważ w programie przewidziane było poznanie nie tylko duńskiego dziennikarstwa, ale także społeczności miasta wielkością zbliżonego do takiego, w którym żyję, 5 dni spędziłem w Hjřrring - mieście liczącym 24 tysiące mieszkańców.
Już pierwszego dnia przekonałem się, jak bardzo różnimy się w podejściu do wielu spraw. Chcesz uczestniczyć w posiedzeniu Rady Miasta? - zapytała mnie Inge Lise Jonsson, redaktor naczelna lokalnego dodatku do „Nordjyske Stiftstidende”, wychodzącego w Hjřrring. Oczywiście, a kiedy będzie to posiedzenie? - Za pół godziny.
Spojrzałem na zegarek. Była 17.30. Czyżby to była jakaś specjalna sesja Rady? Zapytałem o to.
Okazało się, że posiedzenia Rady Miasta odbywają się zawsze o 18.00, bo przecież „ludzie pracują”.
No tak - powiedziałem - u nas też ludzie pracują, a sesje rady odbywają się rano. I jeszcze radni dostają diety za to, że pracują w Radzie.
Wprawiłem tym moich duńskich przyjaciół w osłupienie. Pytali, jak to możliwe, bo przecież ci ludzie sami zdecydowali się na kandydowanie, na poświęcanie swojego czasu dla dobra miasta. Z jakiego więc powodu ktoś miałby im płacić za tę pracę?
Diety to chyba powinny dostawać zakłady, w których pracują radni, bo przecież kiedy ich nie ma, firma ponosi straty - powiedział jeden z Duńczyków. Pokiwałem głową i z rezygnacją milczałem.
Posiedzenie było na pierwszy rzut oka podobne jak w Polsce. W Radzie Miejskiej Hjřrring zasiada dwudziestu jeden radnych z pięciu partii. Do przegłosowania było 11 uchwał. Mając w pamięci doświadczenia polskich sesji pomyślałem, że przed północą do hotelu nie dotrę.
Na każdy temat mówił tylko jeden przedstawiciel partii - krótko, rzeczowo. Materiały do dyskusji zostały wcześniej omówione na spotkaniach poszczególnych ugrupowań. Głosowania szły błyskawicznie. Po pięćdziesięciu minutach było już po sesji! W pierwszej chwili pomyślałem nawet, że to przerwa.
Maciej J. Kowalski
Tekst pochodzi z książki „Kraina lokalności”, która opowiada o polskiej prasie lokalnej, a także o stażach dziennikarskich polskich wydawców i dziennikarzy w gazetach na zachodzie Europy.
Wróć do listy artykulów z tego wydania
Komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami internautów. Redakcja Nowego Wyszkowiaka nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Redakcja zastrzega sobie możliwość przeredagowywania fragmentów komentarzy w sposób nie zmieniający ich przekazu, a w szczególnych przypadkach usuwania fragmentów lub całych komentarzy. Nie będziemy publikować opinii, które są wulgarne, obraźliwe, naruszające zasady współżycia społecznego, zawierają adresy www i e-mail oraz dane osobowe i teleadresowe, obrażają osoby publiczne, obrażają inne osoby uczestniczące w dyskusji, mogą łamać prawa autorskie, nie są zgodne z tematem komentowanego artykułu.
2009-03-29 17:01
~Marcin.
Gdyby funkcja spoleczna radnego,byla w calym tego slowa znaczeniu bez diet i tylko po godzinach pracy,przypuszczam,ze kandydatow bylo by nie zawiele.Byli by to radni z poswieceniem i zaangazowaniem.
2009-03-25 15:27
~Mada
Może tak jak w Danii, będzie u nas za 10-20 lat. A swoją drogą wyszkowscy radni czyba wojażują po świecie, oczywiście służbowo. No ale po co zmieniać coś na lepsze , skoro kasa płynie z 2 źródeł, a efektów pracy nie widać w żadnym.
2009-03-25 13:13
~Dil
Ten cytat dotyczący Danii jest świetny. Ale czy w ogóle kiedykolwiek podobnie będzie w Polsce?
Czytaj w aktualnym numerze
Wiadomości z miasta
Niezastosowanie się do sygnalizacji świetlnej było przyczyną groźnie wyglądającej kolizji w centrum Wyszkowa, do której doszło we wtorek 7 czerwca. Opel, uderzony...
Sport
Ostatni pojedynek w III lidze kobiet rozegrały w sobotę zawodniczki Loczków Wyszków. - Oby ostatni na czas dłuższy niż rok - mówią...
Czytelnicy napisali
01.06.2016r. w prezencie z okazji Dnia Dziecka, rodzice z grupy „Żabki” pod czujnym okiem Pani Magdaleny Łyszkowskiej i Moniki Ponichtera przygotowali przedstawienie...
Wiadomości z powiatu
W Młodzieżowej Parafiadzie ku czci Świętego Jana Pawła II Przyjaciela Młodych, która odbyła się  8 czerwca w Porębie, wzięły udział reprezentacje...
Kultura
Wyszkowska biblioteka włączyła się w ogólnopolską akcję Noc Bibliotek „Wolno czytać”, która upłynęła pod znakiem Henryka Sienkiewicza i...

strony www Warszawa