Wyszukaj na stronie

Przy okazji dorocznego sprawozdania z działalności ochotniczej straży pożarnej w Rząśniku, prezes OSP poruszył problem zbyt wąskich dróg dojazdowych na terenach kompleksów letniskowych. W razie pożaru ciężki samochód gaśniczy nie ma szans przecisnąć się między płotami. Niedawno taka sytuacja miała miejsce w Rogóźnie.
- Jak Wyszków przyjechał i chcieli wejść z aparatami, to musieli wejść na nasz samochód i zeskoczyć, bo z boku już nie można przejść, bo każdy trzy palce się wgrodził i droga ma 2,5 metra – relacjonował prezes Stanisław Szczerba na sesji rady gminy 16 kwietnia. - Wyszków w ogóle nie wjechał, bo nie mógł, my byliśmy mercedesem, jest mniejszy, zmieścił się, ale i tak lusterka trzeba było złożyć. Wszystkie anteny z dachu mamy pourywane. Jest koszmar; na Rogóźnym to nawet drzewo w środku drogi rośnie. Domek uratowaliśmy dzięki współpracy z „Gwarantem”, który nas zaprowadził, bo byśmy nie trafili.
Stanisław Szczerba apelował do sołtysów, aby przeszli się po tych domach i zobaczyli, jaka jest sytuacja
- Ale to chyba nie należy do sołtysa – zauważyła jedna z sołtysek. - Ktoś dawał pozwolenie na te grodzenie, ktoś nadzorował. To jest tragedia – przyznała.
Zdaniem wójta to wina samych letników. - Pamiętacie doskonale, w jakim okresie powstawały działki rekreacyjne – rozpoczął. – Jeden, dwóch przyjechało samochodem, a większość przyjeżdżała autobusami i chodziła na piechotę i wtedy były niepotrzebne szerokie drogi. Każdy metr ileś tam kosztował, w związku z tym na drogi przeznaczano jak najmniej, a teraz się okazuje, że jest, jak jest. To nie jest wina 20 lat działalności gminy, bo to się wszystko stało w latach 70-tych i następnych, stąd ten problem istnieje. Trzeba będzie wodę we wiaderkach nosić i trudno, jak ktoś tak skalkulował, niech tak ma.
Radna Teresa Kulesza, sołtys Ochudna i wieloletnia ochotniczka OSP prosiła wójta o uzupełnienie nakrętek na hydrantach, które zostały skradzione ze względu na to, że są z aluminium.
- Hydranty nie wszystkie są sprawne, a mamy dużo budynków, które są łatwopalne – uzasadniła swą prośbę. Poparł ją prezes Szczerba, który również widzi konieczność zakupu nakrętek, ale „już nie aluminiowych”. Jednostka OSP w Rząśniku należy do Krajowego systemu ratowniczo - gaśniczego. - Ale to nie są wielkie pieniądze, 4 -5 tys. zł, a różnica między jednostkami jest taka, że mamy obowiązek uczestniczyć w pożarach w całym kraju – stwierdził prezes OSP. - Gdyby nas do Kamienia Pomorskiego wysłali, pewnie byśmy musieli jechać, i pewno by tam ktoś ode mnie dostał…, bo się źle zachowywali ci ludzie – uważa. – Najpierw było mówione, że strażacy nie wiedzą, gdzie są hydranty. Nie ma takich strażaków na świecie, którzy wiedzą, gdzie są hydranty. Poza tym kazano jednemu strażakowi wchodzić z maską do pomieszczenia. Jest to wbrew przepisom, nie ma prawa jeden strażak wejść, musi być przynajmniej dwóch.
Stanisław Szczerba, podsumowując miniony rok, podziękował za samochód gaśniczy (na fot.), który jednostka w Rząśniku otrzymała w lutym (używany mercedes, sprowadzony z Niemiec za ponad 200 tys. zł). - To jest bardzo gospodarski wydatek, bo ci, którzy pokupowali nowe samochody, zapłacą za jeden tyle autocasco, co nam na cały rok dla wszystkich jednostek starczy – stwierdził.
Ogółem w 2008 roku na OSP wydano z budżetu gminy blisko 267 tys. zł. Obecnie stawka za jedną godzinę pracy wynosi 17,69 zł. OSP wyjeżdżała do pożarów 13 razy.   

Wróć do listy artykulów z tego wydania